Kościół słuchający?

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

Nowy numer 46/2019

Kościół słuchający? Jak najbardziej! Pod warunkiem jednak, że świadoma swej tożsamości wspólnota wierzących w Chrystusa wie, co i dlaczego ma do powiedzenia światu.

Kościół  słuchający?

Co słychać? Zależy, gdzie ucho przyłożyć. To powiedzonko przychodzi mi na myśl, kiedy po raz kolejny słyszę, że Kościół ma przede wszystkim słuchać i uczyć się. Można by wręcz pomyśleć, że tzw. ostatni rozkaz Jezusa powinien brzmieć: „Idźcie więc, słuchajcie narodów i uczcie się”, a nie „Idźcie więc i czyńcie uczniów ze wszystkich narodów” (Mt 28,19). Szczególnie częste są wezwania do słuchania młodych oraz kobiet. Można się zapytać: a co ze słuchaniem mężczyzn w średnim wieku? Oczywiście słuchanie innych, zanim samemu otworzy się usta, jest czymś roztropnym. Tyle że pojawiają się tu w praktyce różne wątpliwości. Na przykład wiadomo, że młodzi są bardzo różni. Jest olbrzymia różnica między młodym, który utożsamia się z hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna” i słucha patriotycznego rapu, a innym, który chodzi w marszach równości i słucha Marii Peszek. W związku z tym nie istnieje żaden reprezentant młodzieży, który byłby w stanie powiedzieć, czego wszyscy młodzi oczekują od Kościoła. Młodzi, tak samo jak ci w średnim wieku oraz starsi, mają różne poglądy i różne oczekiwania.

Kogo więc posłuchać? Bo przecież wszystkich się nie da. Podobnie jest ze słuchaniem kobiet. Namnożyło się konferencji i postulatów na temat roli kobiety w Kościele. Najgłośniej krzyczą radykalne feministki. No dobrze! Mają prawo do zdecydowanego wypowiadania się, ale jaki procent kobiet w społeczeństwie i w Kościele owe panie reprezentują? Są panie, które uważają, że mają prawo do aborcji albo do bycia kapłankami w Kościele katolickim, ale inne panie zupełnie się z nimi nie zgadzają. Gdzie przyłożyć ucho? Nawet z tubylcami zamieszkującymi puszcze i pustynie jest pewien problem. Bo nader często wypowiadają się w ich imieniu biali mężczyźni z postępowego Zachodu. I niekiedy można mieć wątpliwości, czy rzeczywiście mówią w imieniu tubylców. Czy też może przemawiają, jak swego czasu partia przemawiała w imieniu pracującego ludu miast i wsi. Zasłuchanie może być pozą przykrywającą zadufanie i poczucie wyższości. Z drugiej strony może być przykrywką dla faktu, że sami niewiele mamy do powiedzenia.

Kościół słuchający? Jak najbardziej! Pod warunkiem jednak, że uczciwie poznajemy zdanie nie tylko tych, którzy mówią to, czego oczekujemy. I pod warunkiem, że świadoma swej tożsamości wspólnota wierzących w Chrystusa wie, co i dlaczego ma do powiedzenia światu.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.