Ciężka doktryna?

ks. Dariusz Kowalczyk SJ

|

GN 45/2019

Powołań kapłańskich brakuje nie dlatego, że obowiązuje celibat, ale dlatego, że słabnie wiara w katolickich wspólnotach.

Ciężka doktryna?

Nie, nie jestem zaniepokojony perspektywą święcenia na kapłanów żonatych diakonów stałych ani tzw. viri probati, czyli wypróbowanych żonatych mężczyzn. Mamy w Kościele katolickim żonatych księży greckokatolickich. Są też żonaci kapłani, którzy przeszli z anglikanizmu na katolicyzm. Nie jestem zaniepokojony, choć nie spodziewam się jakichś nadzwyczajnych owoców po robieniu kolejnych wyjątków w kwestii celibatu duchownych katolickich. Powołań kapłańskich brakuje nie dlatego, że obowiązuje celibat, ale dlatego, że słabnie wiara w katolickich wspólnotach. Nie niepokoi mnie nawet dyskusja o diakonacie stałym dla kobiet. Synod nie rekomenduje takiego rozwiązania, ale proponuje wrócić do tematu, by go jeszcze zgłębić. Co z tego wyniknie, zobaczymy, ale wiemy, że nie brakuje, m.in. w Kościele niemieckim, zwolenników nie tylko diakonatu, ale także kapłaństwa kobiet.

Niepokoi mnie natomiast niby pokorna retoryka, którą w kontekście synodu o Amazonii zaprezentował na przykład Alfredo Ferro, kapłan z Kolumbii. Stwierdził on, że „dawno minęły czasy, gdy powielaliśmy wzorce myślenia wyrażające się w ciężkiej doktrynie, w logice zewnętrznej, która patrzy na świat, wychodząc z naszej wizji rzeczywistości, z zachodnich obrzędów, bez uwzględnienia symboli i zwyczajów rdzennej ludności”. Obawiam się, że w lekceważącym mówieniu o „ciężkiej doktrynie” i „logice zewnętrznej” kryje się dość frywolny stosunek do Tradycji katolickiej w ogóle. Bo czymże miałaby być owa „ciężka doktryna”? Kiedy Jezus nauczał o Eucharystii, wielu Jego uczniów stwierdziło: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” (J 6,60). A kiedy nauczał o nierozerwalności małżeństwa, uczniowie doszli do wniosku, że skoro tak się sprawy mają, to „nie warto się żenić” (Mt 19,10).

Co do logiki, to nieważne, czy jest zewnętrzna, czy wewnętrzna. Ważne, by była logiką. Bo albo coś jest logiczne, albo nie jest. Kościół od początku wchodził w inne niż żydowska kultury. Wyrażał swe nauczanie w różnych językach, wykorzystując pojęcia, których w Biblii w ogóle nie ma. Ale robił to, by ewangelizować, szerzyć wiarę w Chrystusa, a nie zapewniać nieustannie, że niczego nie chce narzucać, lecz jedynie słuchać i uczyć się od innych, w tym od innych religii. Rozumiem więc kard. Ouelleta, który wątpi, czy synodalne przesłanie wzbudzi nowy entuzjazm misyjny. W każdym razie pozostaje teraz czekać na posynodalną adhortację. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.