Sądowa korekta?

Andrzej Grajewski

|

GN 44/2019

publikacja 31.10.2019 00:00

Protesty wyborcze skierowane do Sądu Najwyższego nie są zamachem na demokrację. Pod warunkiem, że sprawdzenie wyników będzie przeprowadzone transparentnie i bezstronnie.

Liczenie głosów podczas niedawnych wyborów parlamentarnych. Liczenie głosów podczas niedawnych wyborów parlamentarnych.
Darek Delmanowicz /pap

Po każdych wyborach mieliśmy do czynienia z protestami zgłaszanymi przez różne komitety wyborcze. Dopuszcza to kodeks wyborczy. Korzystanie z prawa nie może więc być oceniane jako przejaw jego łamania. Jednak obecne wnioski mają bardzo polityczny kontekst. PiS nie ma większości w Senacie i nie ukrywa, że domagając się ponownego przeliczenia głosów, liczy na zmianę niekorzystnego dla siebie układu w izbie wyższej.

Protesty wyborcze złożył jednak nie tylko PiS, ale i opozycja. W sumie do 25 października wpłynęło 201 protestów. Rozpatrzy je Sąd Najwyższy, podobnie jak bywało w poprzednich latach. Podczas wyborów prezydenckich w 1995 r. Sąd musiał zmierzyć się ze skargami około pół miliona obywateli, domagających się powtórzenia drugiej tury, ponieważ Aleksander Kwaśniewski w obwieszczeniu wyborczym podał, że posiada wykształcenie wyższe, co nie było prawdą. Sąd niejednomyślnie uznał wówczas ważność tych wyborów. Natomiast w 2005 r. nakazał powtórzenie wyborów senackich w okręgu częstochowskim. Nie zmieniło to rezultatu elekcji. W powtórzonych wyborach wygrali ci sami kandydaci.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.