Czy jesteśmy skazani na USA, Niemcy bądź Rosję?

Bartosz Bartczak

Niedawne wydarzenia w Syrii spowodowały, że pojawiły się wątpliwości w kwestii naszych stosunków z USA.

Czy jesteśmy skazani na USA, Niemcy bądź Rosję?

W polskiej polityce wydają się dominować trzy postawy względem polityki zagranicznej. Jedni chcą ją opierać na sojuszu z USA, drudzy na sojuszu z Niemcami, trzeci na sojuszu z Rosją. Prawie nie ma jednak polityków, pragnących oprzeć się na najskuteczniejszym jak dotąd sojuszu.

W ostatnim czasie pojawiły się wątpliwości względem kierunku proamerykańskiego. Amerykanie są oskarżani o pozostawienie Kurdów, swoich niedawnych sojuszników w walce z ISIS, na pastwę Turków. Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest jednak bardziej skomplikowana. Dość powiedzieć że Turcja, podobnie jak Polska, jest sojusznikiem USA w ramach NATO. Nie da się bliskowschodnich relacji przenieść tak łatwo na grunt europejski.

Kwestia kurdyjska nie sprawia też, że korzystniejsze stają się alternatywy wobec kierunku proamerykańskiego. Kierunki proniemiecki i prorosyjski nadal wiążą się z ograniczeniem naszej niezależności. Niemcy wciąż naciskają na centralizację Unii Europejskim, która odbyłaby się kosztem niezależności państw członkowskich. Rosja naciska na swojego sojusznika – Białoruś, aby ta ograniczyła swoją niezależność w ramach integracji gospodarczej.

Jeśli można mówić o błędach polskiego myślenia o polityce zagranicznej, to nie wiążą się ono z jej kierunkami, ale charakterem. Nie chodzi o to, że źle wybieramy sojuszników, ale o to, że za bardzo staramy się im podporządkować. USA, Niemcy i Rosja mają swoje interesy, które nie zawsze muszą być tożsame z interesami ich sojuszników. Zbyt duże podporządkowanie któremuś z nich może oznaczać rezygnację z jakiś naszych interesów.

Polska polityka zagraniczna odnosiła ostatnio sukcesy nie w ramach sojuszu z USA, Niemcami czy Rosją. Spójrzmy chociażby na bój o Komisję Europejską. Nie tylko otrzymaliśmy ważną tekę komisarza ds. rolnictwa, ale i w tak ważnych obszarach jak gospodarka, sąsiedztwo, transport czy energia, teki otrzymali reprezentanci krajów patrzących podobnie jak Polska na wymienione zagadnienia. A wszystko to w ramach sojuszu środkowoeuropejskiego.

W boju o nową Komisję Europejską zjednoczona Europa środkowa nie tylko potrafiła obalić kandydaturę niechętnego sobie Fransa Timmermansa, ale i wywalczyć teki komisarzy w obszarach, w których występuje rozłam między nami, a Europą Zachodnią. Ale nie jest to pierwszy sukces zjednoczonej Europy środkowej. Wcześniej udało się obalić pomysł przymusowych przesiedleń imigrantów w ramach tzw. relokacji.

Ciekawe, jakie sukcesy mogłaby jeszcze odnosić Europa Środkowa, gdyby była trwale zjednoczona? W polskiej polityce mało jest jednak nacisku na taką politykę. Politykę opartą o sojusz z krajami o podobnych do naszych interesach. Krajami, które tak jak Polska budują dopiero swoją pozycję na arenie światowej. Zamiast tego polską politykę opiera się o sojusze z krajami, które już swoją pozycję zbudowały i teraz jej bronią, nawet kosztem ambitnych, mniejszych państw.