Sztuka odejmowania

Agata Puścikowska

|

GN 43/2019

Jak dobrze, że gdy prawie 18 lat temu urodziłam pierwsze dziecko, nie było Instagrama.

Sztuka odejmowania

Sztuka odejmowania

Rozmawiałam niedawno (co Państwo zapewne zauważyli) z Deborą Brodą. Mamą jedenaściorga dzieci. Autorką piosenek i muzyki. Kobietą ciekawą. Nie, nie znamy się prywatnie. Ot, rozmowa zawodowa. Matka bardzo wielodzietna rozmawiała z matką wielodzietną. Ciekawe to było, przyznam, chociaż wiele wypowiedziach zdań mogłabym napisać sama, bez pytania. Doświadczenia podobne, po prostu. Ale najbardziej interesujący jest chyba wątek odpuszczania i świadomej rezygnacji ze spraw drugo-, jeśli nie trzeciorzędnych. Sztuka odpuszczania, dawania sobie prawa do tego, by nie ulegać modom, trendom, cudom na kiju, które teoretycznie mogą układać nam życie. W praktyce bywają mocno niszczące. I widać to szczególnie wśród młodych rodziców, którzy zewsząd niemal bombardowani są przekazem: to jest konieczne, to musisz, to jest odpowiednie, by dziecko było zadbane, szczęśliwe, sielskie i anielskie. Siedzą młode mamy na fejsikach, instagramach, czytają, słuchają, napawają się. I dowiadują, że „muszą”...

A guzik z pętelką! Nie muszą. Nie trzeba mieć pastelowych mebelków, stylizacji dla „bombelka”, by dziecko rozwijało się prawidłowo, było kochane. Nie trzeba wyglądać po porodzie jak milion złotych, bo znana blogerka tak wyglądała. Oczywiście wyglądała na zdjęciu, które wymagało poprawy, działania wielu osób i stu filtrów. Ale kto by w to wnikał? Czasem dajemy się czarować, żeby nie powiedzieć – oszukiwać. Z jakąś przedziwną naiwnością spora część matek i rodziców, która niby czuje się nowoczesna i świadoma, łyka komercyjne działania jak dobro objawione. I by nie być gorszym, ulega im. A ponieważ nie zawsze lub wręcz prawie nigdy realne życie nie wygląda jak na obrazku, to pojawiają się frustracje, nerwy. I kalkulacja, i bzdurne porównania do rodziny Iksińskich czy Igrekowskich. Zamiast po prostu działać, kochać, żyć po swojemu. I nie przejmować się bzdurami. Jak dobrze, że gdy prawie 18 lat temu urodziłam pierwsze dziecko, nie było Instagrama.

A już na marginesie. Wydaje się dość potrzebna nowa płyta tych Brodów. W nie najmądrzejszej przestrzeni medialnej potrzebna jest jakaś alternatywa. Więc jeśli ktoś może, niech wesprze jej powstawanie. Może będzie to jakaś odtrutka na mody i bzdury, może będzie to jakiś plasterek na rodzicielskie frustracje i stresy.

Ja czekam na tę płytę. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.