Kolacja z Janem Pawłem II

George Weigel, Lekcje nadziei/Znak

publikacja 22.10.2019 17:07

Najbardziej intrygujące spostrzeżenie Ojca Świętego tego dnia zawierała jego odpowiedź na pytanie o to, jak doszedł do wniosku, że w wielu wypadkach przyczyną zła we współczesnym świecie jest kryzys postrzegania idei osoby ludzkiej.

Kolacja z Janem Pawłem II George Weigel Maciej Rajfur /Foto Gość

Kiedy w styczniu 1997 roku przyjechałem popracować do Rzymu, wciąż byłem uzbrojony w przygotowany zawczasu katalog pytań do Jana Pawła II. Jednak choć na początku wspólnej kolacji 16 stycznia Ojciec Święty wydawał się w dobrej formie – ucieszył się z listów od Joan i dzieci oraz dopytywał się o zdrowie dziecka naszych znajomych, o które Joan prosiła, aby się modlił – rozmowa tego wieczoru była jak dotychczas najmniej satysfakcjonująca.

Mówiliśmy o wielu rzeczach: o głębokim pragnieniu Ojca Świętego, aby udać się z pielgrzymką do Ziemi Świętej, o  generale Wojciechu Jaruzelskim i o tym, czym się kierował, wprowadzając w grudniu 1981 roku w Polsce stan wojenny, o znajomości Jana Pawła II z kardynałem Františkiem Tomáškiem oraz o zmaganiach czechosłowackiego Kościoła w czasach komunistycznych. Rozmawialiśmy o kulcie i znaczeniu głosicielki Bożego Miłosierdzia siostrze Faustynie Kowalskiej (o której Ojciec Święty rozmyślał „już od dłuższego czasu”), o encyklice Dives in misericordia oraz o jego wkładzie w często cytowaną przez niego konstytucję II Soboru Watykańskiego Gaudium et spes (zwłaszcza o ustępie dwudziestym czwartym). Ojciec Święty podejrzewał, że ekskomunikowany Marcel Lefebvre opierał się niektórym zapisom tego Soboru nie, jak się powszechnie uważa, głównie ze względu na zmiany w liturgii, chodziło mu przede wszystkim o uchwaloną przez radę biskupów deklarację o wolności religijnej i wspomnianą konstytucję duszpasterską o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes („on miał zupełnie inną wizję Kościoła”).

Najbardziej intrygujące spostrzeżenie Ojca Świętego tego dnia zawierała jego odpowiedź na pytanie o to, jak doszedł do wniosku, że w wielu wypadkach przyczyną zła we współczesnym świecie jest kryzys postrzegania idei osoby ludzkiej. Zaczął odpowiadać w sposób dość abstrakcyjny, lecz potem zmienił podejście i odniósł się do swoich doświadczeń wojennych i ich wpływu na jego intuicję i postrzeganie tego, co leży u źródła wielu współczesnych ludzkich nieszczęść. Zaznaczył, że sam nie miał „radykalnych” doświadczeń podczas drugiej wojny światowej: nie trafił „ani do więzienia, ani do obozu koncentracyjnego”. Dodał jednak: „brałem udział w jednym z wielkich doświadczeń moich współczesnych – w upokorzeniu doznanym od zła”.
Stwierdzenie to bardzo mnie poruszyło i wydało mi się niezwykle celne. Zostało wypowiedziane bez gniewu, wydało mi się jednak wypływać ze zdobywanego przez całe życie doświadczenia, iż świat potrafi być doprawdy paskudnym miejscem, którego ofiarą padły nie tylko ciała, ale i dusze. Wtedy też uświadomiłem sobie mocniej niż dotychczas, że doświadczenie wojny w decydujący sposób zaważyło na życiu Karola Wojtyły, odegrało kluczową rolę w przebiegu jego powołania, a także było powodem jego głębokiego oddania walce o ludzką godność i prawa człowieka.

Jednak mimo tego chwilowego przebłysku przez znaczną część kolacji Ojciec Święty wydawał się osowiały i na większość moich pytań odpowiadał zdawkowo. Po godzinie kardynał Dziwisz zarządził: Basta per oggi! (Na dzisiaj koniec!). Kardynał odprowadził mnie (korzystając z „rodzinnej” windy) do Cortile Sesto Quinto i wyjaśnił, że Papież miał za sobą bardzo ciężki dzień i zazwyczaj  gdy jest bardzo zmęczony, „kończy o ósmej”.
 

Fragment książki "Lekcje nadziei". Książka do kupienia w sklepie "Gościa" - w promocyjnej cenie:

 

Dalsza część tekstu na kolejnej stronie

Tak więc uznałem, że tym razem przyjdzie mi zadowolić się jednym fantastycznym cytatem dotyczącym drugiej wojny światowej, kilkoma telegraficznymi spostrzeżeniami papieskimi, kilkoma przydatnymi rozmowami z kardynałami Ratzingerem i Cassidym na tematy teologiczne oraz ekumeniczne i wreszcie długą dyskusją z Rocco Buttiglionem o intelektualnych korzeniach encykliki Centesimus annus. Tymczasem dzień przed moim planowanym wyjazdem zadzwonił kardynał Dziwisz i oznajmił, że „jest możliwość zobaczenia się przy obiedzie z Ojcem Świętym” – dokładnie wtedy kiedy miałem wsiadać do samolotu na Fiumicino. Naturalnie, niezwłocznie zmieniłem plan podróży! 22 stycznia zastałem zupełnie odmienionego Jana Pawła II. Kiedy zwierzyłem się z obaw, że zaczynam go męczyć, chwycił mnie za ramię i wyjaśnił: „Nie, nie – po prostu w zeszłym tygodniu przy kolacji byłem strasznie zmęczony; stwierdziłem więc, że skoro profesor Weigel tak ciężko pracuje, zasłużył na to, aby spotkać się ze mną za dnia”. Następnie zacytował świętego Augustyna: znacznie łatwiej myśli się w świetle dnia. Podany obiad był przepyszny, a rozmowa (z Ojcem Świętym, księdzem Dziwiszem i biskupem Ryłką) toczyła się wartko przez ponad półtorej godziny.

[…]
Chcąc przejść do konkretów, poprosiłem Jana Pawła II o odpowiedź na pytanie, nad którym czytelnicy i badacze jego tekstów literackich głowili się od dawna. W Bracie naszego Boga przeciwnikiem Brata Alberta Chmielowskiego, awangardowego artysty, który zgodnie ze swym powołaniem służy ubogim, jest Nieznajomy: myśliciel polityczny i agitator, który twierdzi, że pomaga biedakom, tyle że stosując metody agresji i rewolucji. Nieznajomy i Brat Albert dyskutują, przedstawiając swoje odmienne podejścia do szukania sprawiedliwości, lecz żadnemu nie udaje się przekonać drugiego. Czytelnicy i krytycy zastanawiali się, czy Nieznajomy przypadkiem nie miał symbolizować Lenina. Zapytany wprost, Papież potwierdził, że owszem, Nieznajomy to „krypto-Lenin”. Następnie zastanawialiśmy się, czy Lenin i Chmielowski mogli się spotkać w Poroninie, tatrzańskiej miejscowości, w której Lenin mieszkał przez kilka miesięcy. Zresztą właśnie na Podhalu policja austro-węgierska aresztowała znajdującego się na wygnaniu przywódcę bolszewików. Stwierdziłem, że życie byłoby prostsze, gdyby go nie wypuścili. Nikt nie zaprzeczył.

W końcu Dziwisz oznajmił, iż la lezione per oggi è finita (dzisiejsza lekcja skończona), tak więc odmówiliśmy modlitwę na koniec posiłku, a Ojciec Święty odprowadził mnie do wyjścia. Wsparł się na lasce i smutno zauważył, że kiedyś był sportowcem. Ja odparłem, że sam lubię grać w baseball, ale już się na to robię za stary. Słysząc to, Papież oburzył się: przecież ja nie jestem jeszcze „na nic za stary”! Biskup Ryłko prędko wyjaśnił, że jak na standardy amerykańskie jestem już sędziwy, a następnie odwiózł mnie do North American College. W samochodzie stwierdził, że łączy mnie z Ojcem Świętym „specjalna więź”.

Fragment książki "Lekcje nadziei" udostępniony dzięki uprzejmości Wydawnictwa ZNAK. Książka do kupienia w sklepie "Gościa" - w promocyjnej cenie: