Sam na sam

Marcin Jakimowicz

|

GN 42/2019

publikacja 17.10.2019 00:00

Dlaczego Jezus znikał na całe noce? Nie wystarczała Mu dzienna dawka przylgnięcia, bliskości, komunii i relacji z Ojcem? Czy samotność może być dobra?

Sam na sam Jakub Szymczuk /foto gość

Pytano starca Bożego, jaki powinien być ksiądz. I rzekł: „Moim zdaniem samotny przed obliczem Samotnego” – napisał na dziesięciolecie swych ślubów zakonnych dominikanin Krzysztof Pałys. Te słowa mocno we mnie rezonują.

Wiem, wiem, pisanie o tym, że samotność może być dobra, w czasach, gdy socjologowie biją na alarm, że młode pokolenie jest najbardziej samotnym w historii, a w Wielkiej Brytanii powstało Ministerstwo do spraw Samotności, grozi śmiercią lub trwałym kalectwem. A jednak to prawda: w życiu duchowym jest ona dobra. Dlaczego Jezus znikał na całe noce? Nie wystarczała Mu dzienna dawka przylgnięcia, bliskości, komunii i relacji z Ojcem? Widocznie nie, skoro znikał z pola widzenia apostołów, by w mroku przebywać z Nim sam na sam. Wielokrotnie szukał samotności (Łk 6,12; 9,18,28-29; 11,1).

Dla współczesnego świata samotność stała się przekleństwem. Żonglujemy zatrważającymi statystykami, z których wynika, że w co drugim szwedzkim domu mieszka jeden lokator, a Stary Kontynent staje się wyspą samotnych ludzi. „Daily Mail” już przed dekadą alarmował, że nad Tamizą o 140 procent wzrosła sprzedaż naczyń kuchennych przeznaczonych na pojedynczą porcję.

Zdumieni czytamy słowa, które wyśpiewał św. Jan od Krzyża: „W samotności mieszkała i w samotności uwiła swe gniazdo, w samotności ją wodził sam jej Umiłowany, też w samotności raniony miłością”.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.