Zakażeni

Jakub Jałowiczor Jakub Jałowiczor

publikacja 10.10.2019 16:40

Beatyfikacja rodziców Karola Wojtyły przypominałaby, że świętość jest silnie zakaźna.

Rodzice Karola Wojtyły mogą w przyszłości trafić na ołtarze. Droga do tego jest daleka – na razie episkopat Polski zgodził się na rozpoczęcie procesu beatyfikacyjnego w archidiecezji krakowskiej, dzięki czemu można wystąpić z odpowiednią prośbą do Stolicy Apostolskiej – ale właśnie się rozpoczęła. Za beatyfikacją Karola Wojtyły i jego żony Emilii przemawia z pewnością to, że przekazali wiarę swojemu synowi, a także opisana przez Milenę Kindziuk sytuacja, kiedy matka przyszłego papieża odmówiła poddania się aborcji, mimo namów lekarza. Przypuszczam, że w podczas procesu znajdzie się więcej argumentów.

Na pomysł wyniesienia państwa Wojtyłów na ołtarze można spojrzeć po ludzku – na przełomie wieków małżeństw z miejscowości o populacji poniżej 100 tys. wychowujących po katolicku dzieci żyło na ziemiach polskich kilkaset tysięcy, albo i parę milionów, ale z oczywistych powodów akurat o Wojtyłach świat usłyszał. Myślę jednak, że w tym pomyśle jest znacznie głębszy sens. Otóż świętość jest silnie zakaźna. Nie zawsze wiadomo, od kogo konkretnie się ją złapało, ale naprawdę trudno na nią zapaść bez spotkania z jakimś nosicielem. Jan Paweł II był kimś takim dla milionów ludzi – nie wszyscy spotkali go osobiście, ale nawet kontakt poprzez media stwarzał prawdopodobieństwo złapania bakcyla. Jednak wcześniej sam musiał się od kogoś zarazić. I o tym ewentualna beatyfikacja rodziców papieża mogłaby przypominać.