Siostry zza wielkiego muru

Franciszek Kucharczak

|

GN 41/2019

publikacja 10.10.2019 00:00

Zakonnice z Chin to w Polsce rzadki widok. W Chinach… jeszcze rzadszy.

Zakonnice z Chin w Polsce: „Czujemy się tu takie wolne”. Zakonnice z Chin w Polsce: „Czujemy się tu takie wolne”.
Roman Koszowski /Foto Gość

Którejś nocy siostra Limei* miała wyrazisty sen. Biegła, czując, że ktoś chce ją zabić. Nagle ujrzała przed sobą trzy osoby. Wysoka postać w środku powiedziała: „Nie wolno jej zabić, ona należy do mnie”. Sen utkwił jej w pamięci. Miała wtedy 16 lat, a Chiny po roku 1980 nieco łagodziły swoją politykę po koszmarze rewolucji kulturalnej. Zaczęła myśleć o Chrystusie, o którym wcześniej tylko się szeptało. Coraz częściej się modliła. Gdy w ręce wpadł jej jakiś tekst religijny, czytała go łapczywie i przepisywała. Pewnego dnia zrozumiała, że Jezus ją woła. Poszła do zakonu, jest w nim już ćwierć wieku. Być zakonnicą w Chinach to nie to samo co w Polsce. Tam oznacza to życie nieomal tułacze, wśród prześladowań i w ciągłej niepewności w obliczu zmiennej, ale z zasady nieprzychylnej polityki władz.

Ale tu wolność

Klasztor jezuitów w Starej Wsi na Podkarpaciu. Duża sala na drugim piętrze, pełna regałów z książkami. Przy stolikach pół setki kobiet, wszystkie skośnookie i czarnowłose. Niektóre w habitach. Notują, stawiając w zeszytach dziwne znaczki. – Każda siostra zakonna jest zaproszona, żeby być matką – mówi stojący przy tablicy jezuita. Wyjaśnia, że chodzi o duchowe macierzyństwo. – Żadna siostra nie powinna być starą panną – kontynuuje. Siedzący przy stoliku młody chiński ksiądz tłumaczy. Chyba trafnie oddał termin „stara panna”, bo kobiety wybuchają śmiechem.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.