Elektroniczny dymek

Tomasz Rożek

|

GN 39/2019

publikacja 26.09.2019 00:00

Emocje, pieniądze i wiele znaków zapytania. To mieszanka wybuchowa, a także pożywka dla niesprawdzonych wiadomości. Tak właśnie jest z elektronicznymi papierosami. Czy szkodzą? A jeżeli tak, to czy bardziej niż papierosy tradycyjne? Czy pomagają rzucić palenie?

Dla osób, które nałogowo paliły, e-papierosy są mniej szkodliwe niż papierosy tradycyjne. Ale nie oznacza to, że nie są one wcale szkodliwe. Dla osób, które nałogowo paliły, e-papierosy są mniej szkodliwe niż papierosy tradycyjne. Ale nie oznacza to, że nie są one wcale szkodliwe.
henryk przondziono /foto gość

Pojawiły się stosunkowo niedawno i szturmem zdobyły rynek. A w zasadzie zdobywają. Mają być zdrowsze od zwykłych papierosów, a na pewno są mniej uciążliwe dla otoczenia. Niektóre są bezzapachowe, choć można też kupić wkłady o niemal dowolnej woni. Nie powodują żółknięcia zębów i mają stanowić pomoc w rzucaniu palenia. Ten niemal sielankowy obraz nieszkodliwego, a wręcz pomocnego urządzenia co jakiś czas jest jednak podawany w wątpliwość. Ostatnio dzieje się tak za sprawą serii tajemniczych zachorowań w USA. Gwałtownie na choroby płuc miały zapaść młode osoby, które zaczęły korzystać z e-papierosów. Nigdy wcześniej nie paliły, a wielokrotne i długotrwałe wdychanie aerozolu z rozgrzanego wkładu elektronicznych papierosów miało mieć na ich zdrowie jednoznacznie niekorzystny wpływ. Czy rzeczywiście? Dzisiaj nie ma na to niepodważalnych dowodów. Co prawda wpływ palenia elektronicznych papierosów na zdrowie i życie jest znacznie mniej przebadany niż papierosów tradycyjnych, ale nie jest prawdą, że o e-papierosach nie wiemy nic.

Logiczne, ale nieskuteczne

Ludzie palą papierosy (uzależniają się) z powodu nikotyny. To związek organiczny, który występuje w liściach i korzeniach niektórych roślin. Jedną z nich jest tytoń. Nikotyna zażywana w niewielkich ilościach ma działanie stymulujące i właśnie dlatego palacze odczuwają przyjemność. Mechanizm uzależnienia w tym przypadku jest identyczny z uzależnieniem od każdej innej substancji psychoaktywnej. Wpływ nikotyny na mózg jest dość skomplikowany i wieloetapowy. Zaburza ona działanie aż kilkudziesięciu enzymów. Hamuje odczuwanie bólu i głodu, wywołuje uczucie lekkości i wyostrza zmysły (a przynajmniej takie wrażenie ma osoba ją zażywająca). To jednak nie nikotyna, a tzw. substancje smoliste wywołują większość nowotworów, i to one są odpowiedzialne za powolne rujnowanie organizmu palacza.

Pod hasłem „substancje smoliste” kryje się niemal wszystko, co powstaje, gdy palony jest tytoń. To czad (tlenek węgla), smoła, benzo(a)piren, metale ciężkie, chlorki, cyjanowodór, amoniak i kilkadziesiąt innych związków oraz substancji znajdujących się w papierosowym dymie. Człowiek nie jest uzależniony od tych wszystkich związków. Człowiek uzależnia się od nikotyny, a resztę dostaje „w pakiecie”. Kłopot w tym, że to właśnie ta reszta robi palaczowi największą krzywdę. Spróbujmy więc wprowadzić do organizmu nikotynę (skoro i tak już ktoś jest od niej uzależniony), ale nie dostarczajmy substancji smolistych. Logiczne? Tak, ale niestety nieskuteczne.

Gumy nikotynowe, plastry czy cukierki nie pomagają rzucić palenia. Okazuje się bowiem, że uzależnia nie tylko nikotyna, ale ceremoniał związany z paleniem, a więc wyczuwalne w ustach ciepło, trzymanie papierosa w dłoniach, a nawet dmuchanie dymem. Uzależniać może nawet charakterystyczny dźwięk żarzącej się końcówki papierosa i jej czerwony kolor. Ani plastry, ani gumy tego nie zapewnią.

W tym właśnie momencie na scenę weszły papierosy elektroniczne. Miały nie zawierać substancji smolistych, lecz dostarczać czystą nikotynę, ale też zapewniać dym, a w niektórych modelach nawet dźwięk i czerwoną diodę imitującą żarzący się tytoń. W skrócie więc stworzono je tak, aby posiadały wszystkie zalety tego, co mają tradycyjne papierosy (z punktu widzenia uzależnionego), ale nie mieć żadnych tego wad.

Czy to się udało?

Odpowiedź wcale nie jest oczywista. W papierosie elektronicznym nie zachodzi reakcja spalania. A to znaczy, że nigdy nie powstaną tam substancje smoliste, które wytwarzają się w papierosach tradycyjnych. Człowiek palący tradycyjnego papierosa wciąga do płuc dym, w którym jest nikotyna. Osoba paląca e-papierosa do płuc wprowadza mgiełkę (aerozol) wytwarzaną w inny sposób. Powstaje ona tak jak mgła w maszynkach produkujących dym na scenach teatrów czy w trakcie występów estradowych, czyli poprzez podgrzanie (ale nie spalenie!) glikolu propylenowego. Znajduje się on wraz z nikotyną, gliceryną, a także substancjami smakowymi i zapachowymi w pojemniku na płyn, który uzupełnia się w e-papierosie.

„Dym” z e-papierosa jest nieporównywalnie czystszy niż dym z papierosa tradycyjnego. W tym pierwszym próżno szukać czadu, benzenu czy benzo(a)pirenu. Nie ma w nim metali ciężkich czy formaldehydu. Jest tak pod warunkiem, że płyn, którym uzupełniany jest e-papieros, nie jest niczym zanieczyszczony. U osób, które paląc zwykłe papierosy, przerzuciły się na elektroniczne, dość szybko we krwi i moczu spadał poziom wielu substancji niebezpiecznych, w tym rakotwórczych. Zasadniczo jako lepszą określa się sytuację osób, które przebywają z palaczem w tym samym pomieszczeniu, czyli tzw. biernych palaczy. Tak samo jak sam e-palacz nie byli oni w ogóle narażeni na niektóre szkodliwe związki i substancje.

Okazuje się więc, że dla osób, które nałogowo paliły, e-papierosy są mniej szkodliwe niż papierosy tradycyjne. Ale nie oznacza to, że nie są one wcale szkodliwe. Wdychanie nikotyny (czy w dymie, czy w aerozolu) zwęża drogi oddechowe. Ponadto nikotyna zwiększa ciśnienie krwi oraz zmniejsza elastyczność naczyń krwionośnych niezależnie od tego, w jaki sposób dostanie się do organizmu. To wpływa na podwyższenie ryzyka udaru i zawału. Te niekorzystne efekty są wzmacniane przez uwalnianą do krwi adrenalinę, a jej poziom rośnie, gdy do organizmu dostanie się nikotyna. Nie brakuje także badań, z których wynika, że nikotyna jest odpowiedzialna za pewne nowotwory (choć oczywiście lista nowotworów spowodowanych substancjami smolistymi jest o wiele dłuższa). Wciąż otwarta pozostaje kwestia wpływu na zdrowie aerozolu z gliceryny i glikolu propylenowego. Choć związki te są składnikami wielu produktów, których powszechnie używamy, w żadnych z takich przypadków nie zostają one wprowadzone do płuc w formie aerozolu.

Modny gadżet

Powszechnie uważa się, że e-papierosy są pomocą w rzucaniu palenia. Często reklamowane są jako sposób na odcięcie się od nałogu. Tymczasem tylko w niektórych badaniach udaje się to potwierdzić, i to pod warunkiem, że e-palacz otrzymuje dodatkowe wsparcie. Są za to poszlaki, które wskazują na to, że e-papierosy raczej podtrzymują nałóg, dając palaczowi złudne poczucie nieszkodliwości. Jest jeszcze coś. Wypalenie zwykłego papierosa dostarcza organizmowi konkretną ilość nikotyny. Po wypaleniu jej poziom we krwi spada, aż osiągnie wartość graniczną (dla każdego jest ona inna) i palacz sięga po kolejnego papierosa. Z e-papierosem sprawa wygląda inaczej. Palacz co prawda dostarcza nikotynę w mniejszych porcjach, ale robi to niemal cały czas. A to może oznaczać, że e-palacz wprowadzi do organizmu więcej nikotyny, niż gdyby palił tradycyjne papierosy.

E-papierosy mają szkodliwy wpływ na ludzi młodych. Papierosy elektroniczne formalnie nie są produktami tytoniowymi, które obejmuje np. zakaz reklamy czy restrykcyjne, choć nie zawsze przestrzegane, prawo zakazujące ich sprzedaży nieletnim. E-papieros to tylko urządzenie. Z kolei płyn, który się do niego wlewa, można kupić w internecie. E-papierosy są wśród ludzi młodych postrzegane jako modny gadżet. Pomagają w tym oferowane przez niektórych producentów funkcje współpracy ze smartfonem. Ponadto e-papierosy można kastomizować (personalizować), czyli stworzyć indywidualne wersje. Nie jest to możliwe ze zwykłym papierosem. Młody człowiek, który kiedyś obawiał się, że zapach papierosów poczują rodzice albo nauczyciele, dzisiaj może palić bez oporów. Efekt? Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że w 2010 roku w grupie wiekowej 15–19 lat odsetek osób, które próbowały e-papierosów, wynosił niecałe 17 procent. Cztery lata później, a więc w 2014 roku, znacząco przekroczył 60 procent. W tym samym okresie w tej samej grupie wiekowej odsetek osób, które regularnie używały e-papierosów, wzrósł z 5,5 do niemal 30 procent. Z prowadzonych w Szkocji badań (na grupie ponad 2 tysięcy nastolatków) wynika, że w życiu dorosłym po produkty tytoniowe sięga ponad 40 proc. nastolatków, którzy zaczynali od e-papierosów, i mniej niż 13 proc. nastolatków, którzy e-papierosów nie palili.

Czy zatem e-papierosy są zdrowsze od tych tradycyjnych? Są mniej szkodliwe, ale łatwiej niż papierosy tradycyjne wciągają w nałóg młodych, natomiast ich wsparcie w rzucaniu palenia jest niepotwierdzone. •

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.