Wybór trybunału

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 39/2019

publikacja 26.09.2019 00:00

Myśl wyrachowana: Mądry złu się sprzeciwia, głupi je „szanuje”.

Wybór trybunału

Kiedy decydowaliśmy o wejściu do Unii Europejskiej, wielu Polaków wahało się, jak zagłosować. Silne były obawy, że zostaną nam narzucone dominujące już wtedy na Zachodzie postchrześcijańskie standardy moralne. Ileż wtedy słyszeliśmy zapewnień, że w sprawach takich jak aborcja, eutanazja czy stosunek do związków homoseksualnych będziemy absolutnie suwerenni. Słyszeliśmy, że w tych kwestiach prawo krajowe jest niepodważalne i nie ma mowy o tym, żeby ktoś narzucał nam takie rzeczy jak jednopłciowe związki czy tym bardziej adopcję przez nie dzieci.

Tymczasem co się dzieje? Bezustanne naciski z zewnątrz, rezolucje PE przeciw „polskiej homofobii”, kampanie propagandowe finansowane nie wiadomo przez kogo, próby rycia pod polskim ustawodawstwem, jak nie frontalnie, to z boku.

Znamiennym tego symptomem jest rozprawa, jaka tydzień temu odbyła się przed wojewódzkim sądem administracyjnym. Dotyczyła wpisania do polskich akt stanu cywilnego „małżeństwa” zawartego przez dziennikarkę TOK FM i jej partnerkę. Panie „pobrały się” w ubiegłym roku w Berlinie i teraz życzą sobie uchodzić w Polsce za małżonki. Zrobiły zatem prowokację, wnioskując o uznanie je za małżeństwo w Urzędzie Stanu Cywilnego. Ten oczywiście im odmówił, więc poszły z tym do sądu, gdzie usłyszały, że polska konstytucja definiuje małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny. To powinno zamknąć sprawę, zwłaszcza że ideowe środowisko tych pań tak szanuje Ustawę Zasadniczą, że nawet śpi w koszulkach z napisem „konstytucja”. Więc po co ten cyrk? Ano, już się wyjaśniło. Otóż kobiety zamierzają teraz poskarżyć się na Polskę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Powołują się przy tym na wyrok, jaki ETPC wydał już w podobnej sprawie w 2017 r. Dotyczył on sześciu jednopłciowych par, które „pobrały się” w Kanadzie, USA i Holandii, i chciały być traktowane jako małżeństwa we Włoszech. Trybunał uznał, że Włochy, odmawiając uznania roszczeń tych „małżeństw”, naruszyły prawa człowieka i podstawowe wolności.

Jak nie kijem, to pałką – tak to się robi. Inżynierowie nowego porządku będą przepychać tę swoją ideologię degradacji człowieka, aż zrobią z niego smakowite danie dla demonów. Z Polską im tak łatwo jednak nie pójdzie, choćby z powodu chroniącego prawdziwe małżeństwo zapisu w konstytucji, którego Włochy nie mają. Ważniejsza jest jednak postawa społeczeństwa, bo to ona ostatecznie zadecyduje również o kształcie konstytucji. Warto też pamiętać o tym, że gdy naród się zdenerwuje, to pogoni bezczelne trybunały. 10 lat temu tak właśnie zrobili Włosi, gdy ETPC kazał im zdjąć krzyże ze ścian urzędów i szkół. Powiedzieli, że nie zdejmą i jeszcze powiesili krzyże tam, gdzie ich nie było. W efekcie Trybunał podkulił ogon i się wycofał.

Na tym to polega. Musimy tylko wiedzieć, jaki trybunał jest dla nas ważniejszy – światowej czy Bożej sprawiedliwości.

* * * * *

Jednak życie

Zgromadzenie Narodowe Ekwadoru odrzuciło projekt prawa legalizującego aborcję dzieci chorych i poczętych wskutek gwałtu. Aby przyjąć ustawę, potrzebnych było 70 głosów, tymczasem za zabijaniem dzieci głosowało tylko 65 deputowanych. Wynik głosowania był ogromnym zaskoczeniem, bo prognozy wskazywały na przewagę 20 głosów na rzecz aborcji. Głosowanie poprzedziła wielka mobilizacja modlitewna. Tłumy modlących się zapełniły plac przed parlamentem. Jak informuje serwis hli.org.pl, w dniu głosowania obok wejścia do siedziby parlamentu w Quito stanęła ikona Matki Bożej Częstochowskiej, która akurat przebywa w Ekwadorze w ramach pielgrzymki „Od Oceanu do Oceanu”. Każdy wchodzący do gmachu patrzył Maryi w oczy. Decyzja Zgromadzenia Narodowego wywołała entuzjazm większości zebranych. Wyjątkiem były feministki, które wpadły w taką furię, że musiała interweniować policja. Tak więc Ekwador pozostaje wolny od zbrodni aborcji. Jak widać, cuda się zdarzają – zasadniczo tam, gdzie się ludzie o nie z wiarą modlą.•

Mniejszy koszmar

Zmalała liczba aborcji w USA. Jest najniższa od 1973 r. Wskaźnik spadł o 8 proc. do poziomu 862 320 zabijanych rocznie dzieci. W latach 80. ub. wieku był dwukrotnie wyższy. Ograniczenie tej liczby stanowi w sporej mierze zasługę środowisk pro-life. Wskazują one jednak, że wciąż są to dane pokazujące aborcję jako gigantyczną tragedię. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.