Wołanie Krwi

Franciszek Kucharczak

|

GN 39/2019

publikacja 26.09.2019 00:00

Wychodzą na ulice w porę, ale często nie w porę. Różne zaskakujące rzeczy robią. To ich odpowiedź na święte wezwanie.

Ks. Damian Siwicki (po lewej) i ks. Łukasz Tarnowski z obrazem założyciela zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa. Ks. Damian Siwicki (po lewej) i ks. Łukasz Tarnowski z obrazem założyciela zgromadzenia Misjonarzy Krwi Chrystusa.
Roman Koszowski /Foto Gość

To było kilkanaście lat temu na Przystanku Woodstock, w środku nocy. Jakiś człowiek biegł w kierunku widocznego z dala białego krzyża. Przeżywał coś trudnego i szukał ratunku, a widział tylko ten krzyż. Dobiegł do strefy Przystanku Jezus, gdzie w nocy zawsze ktoś dyżurował, pilnując pola i krzyża. Ksiądz Damian Siwicki dopiero co zasnął w namiocie po takim dyżurze. – Nagle budzą mnie i mówią, że nie ma żadnego księdza, a trzeba spowiadać. Była druga w nocy. Wstałem i… spowiadałem do siódmej rano. Miałem kolejkę jak w Wielkim Poście, i to w większości spowiedzi dużego kalibru, po piętnastu, dwudziestu latach. Ci ludzie wracali do Boga. Dla mnie, młodego księdza, to było niezwykłe doświadczenie – uśmiecha się na tamto wspomnienie. – Ciekawe, że noc… z jednej strony niesie zagrożenia, a z drugiej jakoś człowieka otwiera – zamyśla się.

Nocna ochrona

Ksiądz Damian jest misjonarzem Krwi Chrystusa. Żyjący dwa wieki temu założyciel tego zgromadzenia, św. Kasper del Bufalo, miał z nocą problem. „Nocą zawsze zostawiał zapalone światło, a to po to, żeby przeciwdziałać strachowi, którego nabawił się podczas uwięzienia [za odmowę złożenia przysięgi wierności Napoleonowi] i który był tak silny, że nie pozwalał mu spać w ciemności” – wspominał później jego bliski współpracownik. To był jeden z ościeni w życiu tego tytana. Być może jednak to uwrażliwienie na czas „panowania ciemności” skłoniło świętego do założenia w Rzymie nocnych oratoriów – miejsc modlitwy. Gdy widział mężczyzn spędzających noce na hulankach i pijatykach, postanowił sprzeciwić się mrokowi, który ogarniał dusze tych ludzi. Znał to z domu, bo i jego ojciec miał problem z alkoholem. Wchodził więc do karczm i wyciągał stamtąd ludzi, nakłaniając ich, żeby zamiast tego modlili się w oratoriach.

Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.