Zadufanie i beztroska

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 39/2019

Zadzwonił do mnie pewien mąż i ojciec rodziny. Został wykorzystany w dzieciństwie.

Zadufanie i beztroska

„Nie mogę tego opowiadać ludziom, bo boję się, że stracą wiarę”. Utrzymuje z podobnymi sobie internetowy kontakt. Każdy z innego miasta. Dodają sobie wsparcia. Bardzo go potrzebują. Gdyby znaleźli jakiegoś kapłana, który byłby gotowy poprowadzić ich umiejętnie do Chrystusa… Nawet o psychologa, potrafiącego zająć się ich ranami, trudno. „Księża dbają o ochronę swego wizerunku – dodał. – Laickie stowarzyszenia chcą nami rozpalić pożar w Kościele. A my wciąż cierpimy i szukamy duchowego ratunku”. Mój przyjaciel misjonarz, pracujący w zsekularyzowanej Francji, niedawno odwiedził nasz kraj. Spodziewałem się od niego czegoś w rodzaju: „Miło spędzić urlop w katolickim, polskim raju”. Tymczasem podzielił się ze mną gorzkim spostrzeżeniem: „W Polsce mało kto chce naprawdę ewangelizować, mało kto dba o owcę zagubioną”. Przypomniało mi się słynne kazanie św. Grzegorza Wielkiego z brewiarza: „Jak to jest, że klasztory pełne są duchownych, a nie ma komu głosić Ewangelii? Łatwo przyjęliśmy wzniosły urząd, a jego zadań nie wypełniamy”. Jesteśmy podobni do „niemych psów”, które nie potrafią szczekać.

„Biada beztroskim na Syjonie, dufnym na górze Samarii… Nie martwią się upadkiem domu Józefa”. Naprawdę przypominamy rozleniwionych kapłanów, oddanych duszpasterskiej rutynie i nerwicy powtarzania: szopka, kolęda, rekolekcje, święconka, Pierwsza Komunia, pielgrzymka, Różaniec, wypominki? Miłość pasterską i niepokój o zbawienie dusz gasi filozofia „zawsze tak było”? Wylegujemy się na łożach wyścielonych katechetycznymi planami, jemy katechizmowe stereotypy wprost ze środka owczarni, improwizujemy religijne happeningi i pijemy czaszami wino uznania i pochwał? Świeccy charyzmatyczni chrześcijanie, zamiast głoszenia ludziom kerygmatu i wprowadzania w sztukę walki duchowej, bagatelizują wyziewy cywilizacji śmierci, angażują się w partyjne utarczki i przedwyborcze układanki? Rodzice delegują trud wychowania swych pociech na placówki i instytucje, nauczyciele zaś powtarzają, że „za takie pieniądze” nie będą nikomu wychowywać dzieci? Dorośli oddają się śledzeniu notowań giełdowych, sprawdzają skuteczność nowej diety, biją rekordy swej ofiarności dla korporacji i zasobności portfeli, konsumują mecze i tabele liderów, tymczasem młodzi pokrywają swe ciała kolejnym tatuażem, „poszerzają swe doświadczenie” na polu używek i seksualności, toną w wulgarności i ściągają na siebie kolejne narzekania na religijną obojętność? Oj, Amos, Amos. Aleś nam dzisiaj w głowach zamącił! I jeszcze ten ponury suplement: „Poprowadzę ich na czele wygnańców”. Dumny Polak katolik gotów załamać ręce. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.