Druga strona medalu

Bez niedomówień przypomnieli, kto był sprawcą, a kto ofiarą we wrześniu 1939 roku i w całej II wojnie światowej.

Druga strona medalu

Minęła 80. rocznica wybuchu II wojny światowej. Wbrew obawom redaktora tygodnika „Newsweek Polska” nie przyleciał do nas „z Waszyngtonu kłamca, rasista i przyjaciel Kim Dzong Una, który nigdy nie zostałby prezydentem USA bez pomocy Putina”. Był jego zastępca, byli prezydenci i premierzy krajów sąsiednich, w tym prezydent i kanclerz Niemiec, prawno-państwowego spadkobiercy Rzeszy Niemieckiej, która tamtą straszną wojnę wywołała i rozpoczęła od agresji na Polskę. Byli i jasno, bez niedomówień, przypomnieli, kto na kogo napadł 80 lat temu, kto był sprawcą, a kto ofiarą we wrześniu 1939 roku i w całej II wojnie światowej. W roli sprawców nie dało się tym razem obsadzić żołnierzy Westerplatte ani nawet ich dowódców, ani II Rzeczypospolitej, ani Polaków. To boli tych, którzy chcieliby utrwalić inny obraz: Polaków jako bandytów, odrażających, brudnych, złych, odpowiedzialnych za całe zło historii.

Portal informacyjny, należący do tego samego zagranicznego wydawcy co „Newsweek Polska”, postanowił odświeżyć ów pożądany obraz wywiadem z dziennikarzem, autorem nowej książki o II Rzeczypospolitej przed II wojną. To wizja Polski, w której swastyka wydaje się niemal drugim godłem. Autor postawił sobie za cel „ominąć nadbudowę ostatnich 80 lat”. Marksistowska fraza o „nadbudowie” kryje w sobie chęć zasłonięcia realnych doświadczeń Polski i Polaków w tych ostatnich 80 latach, zwłaszcza tych sprzed lat 80. ub. wieku, z okresu II wojny, i zastąpienia ich nową, całkowicie zmitologizowaną wizją. Jak się buduje taką czarną mitologię? Oto wybór cytatów reklamowanego autora książki: „Do kwietnia 1939 roku Zachód postrzegał nas za państwo proniemieckie, wspierające Hitlera. […] Polska była pierwszym krajem, który wyrwał Niemcy z izolacji i uwiarygodniał na arenie międzynarodowej”. Nie ma wzmianki o tym, że to Zachód – nie Polska – utorował Hitlerowi drogę polityką appeasementu, kierując już od 1925 roku (Locarno) Niemcy na tory rewizji ich wschodnich granic, a potem przyjmując bez oporu kolejne akty gwałtu na porządku wersalskim. Mimo że Polska proponowała Francji zbrojne powstrzymanie rosnącego w Berlinie demona: raz w 1933, a potem w 1936 roku. Kto izolował Hitlera na arenie międzynarodowej w roku 1933 czy 1934?! Na pewno nie Francja, nie Wielka Brytania ani też Włochy czy Związek Sowiecki. Wszystkie te mocarstwa zabiegały o taki czy inny pakt z Hitlerem. Ale cóż, to Polska jest wszystkiemu winna.

Dziennikarz portalu podkręca jeszcze swojego rozmówcę i przypomina: „Pod koniec stycznia 1939 roku pociągiem specjalnym do Polski przyjeżdża Ribbentrop. Na dworcu wita go minister Beck, prezydent Starzyński, wojewoda, ambasador i zadowolona prasa”. I nie ma wzmianki o tym, że Ribbentrop dostał właśnie w Warszawie „kosza” – że nie udało mu się wciągnąć Polski do rydwanu polityki III Rzeszy. Najbardziej nikczemne jest tu postawienie prezydenta Starzyńskiego – jednego z największych bohaterów polskiego oporu przeciwko hitlerowskim Niemcom, zamordowanego przez te Niemcy – w roli podnóżka polityki Hitlera. Dalej, niestety, jest jeszcze gorzej. Dziennikarz od „nadbudowy” mówi tak: „Proszę nie zapominać, że w 1939 roku otwarta zostaje w Warszawie pierwsza kawiarnia, w której, wzorem niemieckim, obowiązują ustawy monachijskie. Żydom jest tam wstęp wzbroniony”. Polska pionierem ustaw monachijskich, stąd już tylko krok do Auschwitz, polskiego nazistowskiego obozu Auschwitz! Dech zapiera, ponieważ oczywiście nie było żadnego lokalu zakazującego wstępu Żydom w przedwojennej Warszawie. Owszem, w kawiarni Swann, uczęszczanej przez ówczesną snobistyczną elitę, pojawił się w styczniu 1939 roku w szatni napis, że jest to lokal aryjski, co wzbudziło od razu reakcję Antoniego Słonimskiego. Ale ten ni to żart (głupi jak każda snobistyczna elita), ni to prowokacja, nie został przecież wyegzekwowany. Egzekucją zajęli się po wkroczeniu do Warszawy Niemcy, wywożąc do – swojego – Auschwitz ludzi tworzących artystyczny klimat kawiarni Swann. Polaków i Żydów.

Nie będę cytował dalszych obrazków tej opowieści. Są znane z tysięcy innych, powielanych w „Gazecie Wyborczej”, wspomnianym tygodniku, dziennikach koncernu Verlagsgruppe Passau (to chyba wszystkie dzienniki regionalne w Polsce), opowieści o mordercach sąsiadów, autorach „złego słowa”, od którego zaczęła się wojna. W najlepszym razie o nieudacznikach, którzy na najgorszy los sami zasłużyli.

Owszem byli wśród Polaków nieudacznicy, byli mordercy, byli wściekli antysemici i wielbiciele Mussoliniego. Ale czy to cała prawda o Polsce, o jej doświadczeniach w II wojnie? Nie. Tak jak nie jest całą prawdą notka o autorze omawianej przez portal Onet książki. W notce tej pojawia się informacja, że był nominowany do Nagrody NIKE. Nie ma natomiast innej, że zyskał też nominację do dziennikarskiej antynagrody Hiena Roku. I przegrał proces w tej sprawie przed wszystkimi instancjami sądowymi, które potwierdziły, że taką nominację miał prawo otrzymać. Warto poznać drugą stronę medalu? •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.