Ścieki w Wiśle

Bogumił Łoziński

|

GN 36/2019

publikacja 05.09.2019 00:00

Władze Warszawy zbagatelizowały skutki zrzutu ścieków do Wisły i dopiero po czterech dniach od awarii przyjęły pomoc od rządu. Zagrożenia epidemią nie ma, ale w niebezpieczeństwie znalazło się środowisko naturalne.

Saperzy montują most pontonowy przez Wisłę, na którym zostanie ułożona rura do przesyłu ścieków. Saperzy montują most pontonowy przez Wisłę, na którym zostanie ułożona rura do przesyłu ścieków.
Tomasz Gzell /pap

Awaria dwóch kolektorów w warszawskiej oczyszczalni ścieków „Czajka” pokazuje, jak eskalacja sporów politycznych może zagrozić bezpieczeństwu obywateli. Działania zapobiegające skutkom katastrofy niewątpliwie należą do kategorii tzw. dobra wspólnego i wszyscy, którzy mają wpływ na naprawę uszkodzenia, powinni połączyć siły. Niestety, władze samorządowe przez długi czas odrzucały wsparcie rządu, który nieco wyolbrzymiał skalę zagrożenia. Jednak od pierwszych informacji o awarii proponował on władzom stolicy daleko idącą pomoc. W końcu doszło do porozumienia i rząd wybuduje zastępczy rurociąg, którym ścieki będą doprowadzane do oczyszczalni.

Okoliczności awarii

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski o uszkodzeniu kolektorów poinformował w środę 28 sierpnia po południu. Mówił wówczas o awarii jednego kolektora, który przesyła część ścieków z lewobrzeżnej Warszawy do oczyszczalni ścieków „Czajka” znajdującej się po prawej stronie Wisły na Białołęce. W związku z usterką Zarząd Miejskiego Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Warszawie zdecydował o spuście nieczystości do Wisły, a prezydent Trzaskowski powołał sztab kryzysowy.

Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.