Zazdrosna miłość Boga

ks. Tomasz Jaklewicz

|

GN 36/2019

„Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem”.

ks. Tomasz Jaklewicz ks. Tomasz Jaklewicz

1. To zdanie jest szokujące. Rozumiane dosłownie brzmi jak słowa szaleńca. Czy mamy odrzucić miłość do ludzi najbardziej godnych miłości? Biskup Robert Barron, komentując ten fragment, proponuje przeprowadzić myślowy eksperyment. Spróbujcie, powiada, wyobrazić sobie to samo żądanie w ustach innego religijnego lidera. Czy coś takiego mógłby wypowiedzieć Mahomet albo Budda czy Konfucjusz? Nie, nikt z nich nie stawiał siebie samego w takiej pozycji. Nikt nie wysuwał tak stanowczego żądania, by kochać go więcej niż kogokolwiek czy cokolwiek innego. Jezus nie jest bowiem jednym z wielu założycieli religii ani jednym z wielu proroków. On jest Tym, którego po omacku szukają wszystkie religie. On jest prawdą, która weryfikuje autentyczność innych proroków. On zmusza do wyboru. Albo jest naprawdę tym, za kogo się podaje, czyli wcielonym Bogiem, albo jest niebezpiecznym megalomanem, którego należy zamknąć w psychiatryku. Nie ma innej opcji. Nie jest możliwe zajęcie postawy pośredniej wobec Jezusa (choć wielu próbuje to robić), że coś tam z Ewangelii zaakceptujemy, a resztę dostosujemy do naszych możliwości. Jezus zmusza do jednoznacznego wyboru. Kto jest letni, ten jest zimny.

2. Jakie są konsekwencje takiego wyboru? W naszym życiu mamy wiele ważnych wartości. Pieniądze, kariera, polityka, miłość do ojczyzny, rodzice, rodzina, przyjaciele. To są dobre rzeczy, nic jednak nie jest godne tego, aby być w centrum życia. Jezus mówi o nienawiści do ojca czy matki. Nie jest to oczywiście wezwanie do odrzucenia wszystkich tych wartości czy do nienawidzenia kogokolwiek. Chodzi o zachowanie wewnętrznej wolności, o przestrogę przed tym, by  nic z tych dóbr nie stało się bożkiem. Chodzi o uznanie, że jest tylko jeden Bóg, przed którym klękam. Jedno Najwyższe Dobro, którego pragnę najbardziej.

3. Owo radykalne roszczenie Jezusa można zrozumieć jeszcze w innym biblijnym kluczu. Jezus jest Oblubieńcem, który chce poślubić Oblubienicę. Stary Testament mówił o zazdrosnej miłości Boga. Kiedy mężczyzna się oświadcza, liczy na wyłączną miłość. Wszelkie inne miłości muszą zejść na drugi plan.

4. Wszystko to ma znaczenie praktyczne. Mamy jakąś misję do wykonania, inaczej mówiąc – powołanie. Dwie przypowieści przywołane przez Nauczyciela mówią właśnie o tym. Jest obraz wojny i obraz budowania. I jedno, i drugie w życiu jest ważne. Czasem jest więcej walki, czyli pewnego zmagania (walka z pokusami, cierpienie, trudności życiowe itd.), czasem jest okres spokojnego budowania. W obu przypadkach o własnych siłach nie damy rady, konieczna jest Boża łaska. Dlatego Jezus wypowiada słowa: „Nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”. Tu nie chodzi o odrzucenie lub zanegowanie jakiejś wartości, lecz o wolność od przywiązań, które pozbawiają mnie podłączenia do źródła mocy, do Boga. Bez związania z Nim człowiek jest skazany na klęskę, zarówno walcząc, jak i budując. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.