"Bo nie było ostrzeżeń o burzy"

Wojciech Teister

Tragiczna burza w Tatrach pokazała w bolesny sposób, że w dobie komunikatów i ostrzeżeń gdzieś zgubiliśmy naturalny instynkt obserwacji otaczającego nas świata.

"Bo nie było ostrzeżeń o burzy"

Po tragicznej nawałnicy, która zabiła w Tatrach 5 osób, jednym z najczęściej powtarzanych w mediach wątków był brak esemesów Rządowego Centrum Bezpieczeństwa ostrzegających o burzach. Nie tylko przeciętni turyści, ale również niektórzy dziennikarze zadawali sobie pytanie, jak RCB mogło nie wysłać komunikatów, niektórzy komentatorzy nawet sugerowali między wierszami współodpowiedzialność RCB i IMGW za dramatyczne skutki wydarzeń.

Ten wątek boleśnie odsłania prawdę o tym, że im bardziej stajemy się społeczeństwem cyfrowym, tym bardziej przestajemy być ludźmi twardo stąpającymi po ziemi. W świecie, w którym otrzymujemy esemesowe ostrzeżenia o zagrożeniach meteorologicznych, drogę do celu wskazuje nam Google Maps, a zakupy robimy na podstawie aplikacji wyrzucającej nam na ekran smartfona aktualne promocje, straciliśmy w znacznym stopniu zdolność do krytycznej obserwacji rzeczywistości. Co jakiś czas słyszymy, że ktoś wjechał samochodem do rzeki, bo tak poprowadziła go nawigacja. Mało kto z nas daje sobie czas na przeanalizowanie czy "supercena" z gazetki znanego supermarketu jest rzeczywiście tak atrakcyjna. Z pogodą w górach (i nie tylko tam) jest podobnie. Traktujemy prognozę meteorologiczną jak wyrocznię, ignorując jednocześnie sygnały, jakie daje nam natura.

Chwilę po tym, gdy w mediach pojawiły się pierwsze informacje o tragedii w Tatrach, skontaktowałem się ze znajomym zakopiańczykiem, który w góry wychodzi codziennie. Zapytałem, czy rzeczywiście burza pojawiła się znikąd. W odpowiedzi usłyszałem, że już od rana można było dostrzec ścierające się fronty, a na grani już o poranku było chmurzaście i mocno wiało. Na dowód relacji podesłał mi filmik, nakręcony kilka godzin przed tragiczną burzą, właśnie w rejonie Giewontu. To nie był wcale dzień idealnej pogody.

Również na nagraniu z jednej z kamer internetowych rejestrujących widok na Tatry można zauważyć, że liczne chmury burzowe pojawiły się nad granią nie około godziny 12, a znacznie wcześniej, zaś przez szczytowe partie gór przetaczały się mniejsze chmury. Oczywiście burza zawsze może zaskoczyć, tym bardziej gdy jesteśmy daleko i wysoko w górach. Ale czy takie warunki nie wystarczą, by przynajmniej zachować ostrożność i zwiększoną czujność?

Niestety, skutkiem ubocznym postępu bywa regres umiejętności człowieka. Im więcej w naszym życiu pojawia się ułatwień, tym mniej potrafimy. Możemy kupić w sklepie gotowy do podgrzania obiad? Więc nie musimy umieć gotować - wystarczy nam funkcja podgrzania dania w mikrofalówce. Nawigacja GPS poprowadzi nas do celu? Zatracamy stopniowo umiejętności nawigacyjne i orientacji w terenie. RCB i IMGW przygotowują ostrzeżenia pogodowe i rozsyłają je esemesem? Czujemy się zwolnieni z konieczności obserwowania zmian pogody. Dostajemy narzędzia, które mają ułatwić nam życie, ale używamy ich w bezrefleksyjny sposób, stając się całkowicie zależnymi od nich. Globalna awaria elektryczności sparaliżowałaby naszą cywilizację w nie mniejszym stopniu niż uderzenie meteorytu.

Czy to oznacza, że dla własnego dobra powinniśmy odrzucić zdobycze techniki? Absolutnie nie. Ale nie powinniśmy czuć się zwolnieni z krytycznego myślenia i rozwoju podstawowych umiejętności. Nikt z nas nie chce przecież być kukiełką, której każdy ruch jest zależny od algorytmu zainstalowanych w smartfonie aplikacji.