Święte zamiatanie...

Marcin Jakimowicz

…i wkładanie naczyń do zmywarki. I prasowanie. I jazda tramwajem. I...

Święte zamiatanie...

Nie mieszkam w rozgrzanym słońcem monasterze na niedostępnej górze Athos, gdzie rozproszeniem może być obłędny wieczorny koncert cykad. Nie żyję w murach dominikańskiego klasztoru za czasów Tomasza z Akwinu (o. Tomasz Gałuszka: „Żył w świecie, w którym nie było tylu bodźców, nie było nieustającego szumu. Panowała tam wielka cisza. Tomasz przez całe swoje życie funkcjonował w świecie, w którym słyszał spadające krople czy chodzącego robaka”). Żyję bombardowany bodźcami. Muzyką, reklamami, wyciem autoalarmów.

Czy w takich „okolicznościach przyrody” możliwa jest nieustanna modlitwa? Jak praktykować trwanie w przedsionkach nieba w kinie, Lublinie, w metrze i w swetrze? Przez cały czas?

‒ Dzięki Jezusowi i Jego ofierze mamy nieustanny, pełny dostęp do nieba. „Niebo otwarte, piekło zawarte” – śpiewamy w kolędzie ‒ uśmiecha się Radosław Rafał, misjonarz Świętej Rodziny ‒ Od czasów zanurzenia w wodach chrzcielnych jesteśmy nowym stworzeniem, czyli w przestrzeni duchowej nabraliśmy ogromnej wartości dzieci Bożych, które mają nieustanny dostęp do Ojca i są z Nim cały czas on-line.

Jak bardzo pomagają mi słowa brata Wawrzyńca od Zmartwychwstania (nie domyślano się, że ten klasztorny kucharz i szewc nosił w sobie bezcenną tajemnicę). Ponieważ nie potrafił robić „wielkich rzeczy dla Boga”, zdecydował się oddawać Mu drobnostki. „Jeżeli nie mogę robić co inszego, to słomkę z ziemi podnoszę z miłości ku Panu Bogu” – notował. „Uważam, że najbardziej wzniosłym środkiem kroczenia ku Bogu są najzwyklejsze czynności”.

Modlił się, szorując garnki. A właściwie szorowaniem garnków.

‒ Czy zamiatanie jest czynnością mistyczną? – zapytałem kiedyś klaryski z Kęt. Oczywiście, że tak! Ruch miotłą. „Jezu, kocham Cię”. Ruch miotłą. „Jezu, dziękuję Ci”. Rytm świętości. Krojenie chleba, szorowanie podłóg. Wszystko jest modlitwą. Ale do tego cały czas musimy dorastać

W swym „Dzienniku Galfryda” o. Michał Zioło pisze: „Bóg się rodzi, moc truchleje. Pan niebiosów obnażony, Ogień krzepnie, blask ciemnieje. Oj, trzeba się wziąć za zmywanie naczyń…”.