Pierwszy zryw

Michał Lis, Instytut Śląski, Opole

|

Czas odwagi

publikacja 16.08.2019 20:00

Aby zrozumieć genezę zbrojnych wybuchów na Górnym Śląsku, należy przede wszystkim uwzględnić charakter regionu górnośląskiego, czas wydarzeń oraz zmiany w polityce międzynarodowej, przyznającej narodom m.in. prawo do decydowania o państwie, w którym chcą żyć.

Wojciech Korfanty – przywódca polskiego ruchu na Górnym Śląsku.  25 października 1918 r. w parlamencie Rzeszy zażądał przyłączenia  Górnego Śląska do Polski. Wojciech Korfanty – przywódca polskiego ruchu na Górnym Śląsku. 25 października 1918 r. w parlamencie Rzeszy zażądał przyłączenia Górnego Śląska do Polski.
nac

Zacznijmy od charakteru regionu. Mimo trwającego ponad sześć wieków politycznego oddzielenia od państwa polskiego, żyjąca w środkowej i wschodniej części Górnego Śląska rodzima ludność zachowała swój język w życiu codziennym i modlitwie oraz pielęgnowała związki z miejscami stanowiącymi symbole narodowe (Kraków, Wawel) i religijnymi (Częstochowa) w łączności z resztą narodu polskiego. Potwierdzali to odkrywający tę część państwa pruskiego Niemcy. Dokumentował dobitnie zatrudniony w 1847 r. przez raciborskiego księcia lekarz Juliusz (tak, po polsku pisał swoje imię) Roger, zauroczony pieśniami miejscowej ludności, których zbiór opublikował, podkreślając w przedmowie: „lud wiejski górnośląski prawie wszędzie w przeważającej większości jest polski.(…) tu matka uradowana polskiemi słowy wita swoje pierworodne, tu w szkółce nauczyciel po polsku daje dzieciom początków wiedzy, i z kazalnicy ksiądz polską mową opowiada ludowi boskie nauki prawdy odwiecznej. Na tych piaszczystych polach wyrosły wonne kwiaty pieśni gminnej”. Język polski jako macierzysty większości mieszkańców prawobrzeżnej dzielnicy potwierdzały pruskie spisy ludnościowe. I tak w 1910 r. był on jedyną mową ponad 80 proc. osób żyjących w powiatach: pszczyńskim, lublinieckim, oleskim, rybnickim i strzeleckim, prawie 80 proc. w toszecko-gliwickim, opolskim i kozielskim oraz ponad 70 proc. w tarnogórskim i niewiele poniżej tego odsetka w bytomskim i katowickim, a w stykającym się z Wielkopolską powiecie kluczborskim – 53 procent.

Ponadto w numerze:

Stan taki po klęsce Niemiec stanowił polityczną podstawę dążenia polskich mieszkańców do życia w odradzającej się Polsce. Spełniało to kryterium prezydenta Stanów Zjednoczonych z początku 1918 r. o warunkach pokoju, co wykorzystał m.in. Wojciech Korfanty w parlamencie Rzeszy 25 października 1918 r., gdy rząd przystępował do rokowań ze zwycięskimi mocarstwami, podkreślając: „Panowie posłowie, nie żądamy ani piędzi niemieckiej ziemi. Zgodnie z punktem 13 programu prezydenta Wilsona żądamy powstania jednej, składającej się z trzech części Polski z dostępem do morza, to znaczy z własnym wybrzeżem morskim, zamieszkałym przez niewątpliwie polską ludność, (…) mamy roszczenia do polskich powiatów Górnego i Średniego Śląska – żadnego niemieckiego powiatu! (…)”.

Czas przesilenia

Z nadzieją więc na włączenie do polskiej państwowości oczekiwano zakończenia wojny. Nadzieję potwierdzały poczynania władz polskich, m.in. gdy w zarządzonych przez Piłsudskiego wyborach do Sejmu Ustawodawczego znalazły się górnośląskie okręgi w Katowicach, Bytomiu, Opolu i Nysie. Było to oczywiście niemające szans realizacji polityczne posunięcie Warszawy, jednak ważne dla mieszkańców pozostających w granicach Niemiec… Jednak już 31 grudnia 1918 r. prezydent rejencji opolskiej w naruszającym konstytucyjne prawa obywatelskie zarządzeniu, skierowanym przede wszystkim przeciwko polskim Radom Ludowym (domagały się one praw ludności polskiej do języka, oświaty, kultury oraz współrządzenia regionem do czasu przyłączenia do Polski; organizowały zbiórkę podatku narodowego, a dla przeciwdziałania zorganizowanym formom walki narodowej – w celu samoobrony – tworzyły Straże Obywatelskie, a po ich zakazaniu, legalne stowarzyszenia kombatanckie Związki Wojackie), uznał wszelkie działania mające na celu oderwanie dzielnicy od Niemiec za zdradę stanu. Zarządzenie to utwierdziło górnośląskich Polaków w tym, że mimo klęski militarnej Prusy nie zgodzą się na utratę części Górnego Śląska. Przystąpiły więc miejscowe polskie elity już w styczniu 1919 r. do tworzenia zbrojnego zaplecza, którym stała się, mogąca korzystać z pomocy Warszawy, Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska (POW GŚ). Na jej czele stanął Główny Komitet Wykonawczy z Józefem Grzegorzkiem jako przewodniczącym. Jako cel główny organizacji przyjęto przygotowanie do zbrojnego oderwania od Niemiec i przyłączenia do Polski polskich powiatów dzielnicy. Za przykład wzięto Wielkopolan, którzy wzniecając powstanie zbrojne, opanowali prawie całą dzielnicę, co Niemcy musieli już 16 stycznia 1919 r. uznać w umowie trewirskiej. Realizacji politycznego planu tworzenia zbrojnego zaplecza nie przerwało rozpoczęcie w Paryżu konferencji pokojowej, która miała m.in. na celu ustalenie granicy niemiecko-polskiej. Liczebnemu i terytorialnemu rozrastaniu się POW GŚ (w kwietniu miała liczyć już ponad 10 tys. zaprzysiężonych i obejmować powiaty od pszczyńskiego na wschodzie po opolski na zachodzie) towarzyszyła atmosfera doprowadzenia do zbrojnego opanowania obszaru żądanego przez Polskę w Paryżu. Pod taką presją zebrani 12 kwietnia komendanci okręgowi podjęli decyzję o rozpoczęciu powstania – w wielkanocny poniedziałek 22 kwietnia. Decyzji tej przeciwstawił się Wojciech Korfanty, informowany z Paryża o dobrym obrocie sprawy górnośląskiej. Potwierdziła to treść przekazanego Niemcom 7 maja projektu traktatu pokojowego, w którym Polsce przyznawano żądaną część Górnego Śląska. Wskutek protestu niemieckiego w Paryżu zmieniono korzystne dla Polski rozwiązanie na rzecz odwołania się do woli mieszkańców, wyrażonej w plebiscycie, w którym państwie – Niemczech czy Polsce – chcą żyć.

Odwołana decyzja

Do dziś historycy spierają się, kto wydał decyzję o rozpoczęciu walki. Według Grzegorzka – znajdujące się w Strumieniu dowództwo POW GŚ, z Alfonsem Zgrzebniokiem jako komendantem i nim samym jako naczelnikiem politycznym, wobec słabego uzbrojenia oddziałów powstańczych i ogromnej przewagi Grenzschutzu podjęło uchwałę o niedopuszczeniu do rozpoczęcia powstania. Rozkaz miał wyjść od grupy uchodźców w Piotrowicach, a wydać go mieli Maksymilian Iksal i Franciszek Marszolik, ale wykonany został według Grzegorzka tylko w powiecie pszczyńskim. W niedzielę 17 sierpnia na wiadomość, że Grzegorzek będący w drodze ze Strumienia do Piotrowic na stacji kolejowej w Pawłowicach został aresztowany, rozkaz rozpoczęcia powstania o godzinie drugiej w nocy z 17 na 18 sierpnia w powiatach: bytomskim, katowickim, rybnickim, tarnogórskim i zabrskim wydali członkowie rad wojskowej i politycznej w Bytomiu.

Ostatecznie kierownictwo trwającego już powstania objął przeciwny mu Zgrzebniok. W takich okolicznościach walki objęły powiaty: pszczyński (gdzie Niemcy użyli przeciwko powstańcom pociągów i samochodów pancernych oraz kawalerii i oddziałów lotniczych), rybnicki (powstańcy zajęli obszar aż na północ od Pszowa), bytomski i katowicki (po ciężkich walkach zdobyli wszystkie miasta z wyjątkiem Bytomia, Katowic i Królewskiej Huty, a zacięte walki toczono o Miechowice i Siemianowice), tarnogórski (zajęli Kozłową Górę, Lasowice, Mikulczyce, Ptakowice, Radzionków, Repty, Rudne Piekary i Wieszową) i zabrski – zajęli Bielszowice i Biskupice, ale atak na Zabrze nie udał się. Z uzbrojonymi siłami niemieckimi nierówne walki powstańcze trwały do niedzieli 24 sierpnia, kiedy to Zgrzebniok w porozumieniu z kierownictwem Komisariatu Rad Ludowych Śląskich w Sosnowcu podjął decyzję o wydaniu rozkazu zakończenia doznającego klęski zrywu.

Już w czasie powstania na objętym walkami obszarze władzę objęli niemieccy dowódcy wojskowi, wprowadzono „obostrzony stan oblężenia”, zawieszono artykuły konstytucji pruskiej, zapewniające wolność osobistą, nienaruszalność mieszkania, ochronę wobec prawa, wolność zebrań i stowarzyszania się. W takich warunkach terroru wprowadzono godzinę policyjną, przewidziano natychmiastowe rozstrzeliwanie osób cywilnych napotkanych z bronią w ręku itp. Stłumienie działań powstańców nie kończyło terroru. Wielu powstańców zostało aresztowanych i osadzonych w więzieniach lub zesłanych do obozów jenieckich, m.in. w Neuhammer (Świętoszów) i Cottbus (Chociebuż). Ratując się przed zemstą, obszar plebiscytowy opuściło – udając się do Polski – ok. 22 tys. osób, w tym ponad 9 tys. powstańców.

Powstanie odbiło się szerokim echem w Polsce. Wiece solidarnościowe miały miejsce w Białymstoku, Drohobyczu, Gnieźnie, Janowie Lubelskim, Łodzi, Kaliszu, Kałuszu, Mogilnie, Nowym Sączu, Ropczycach, Sierszy, Zawierciu i wielu innych miastach. Już w czasie jego trwania w kraju zaczęły powstawać komitety niesienia pomocy dla Górnego Śląska – pierwszy w Częstochowie powołano już 20 sierpnia. W listopadzie z kolei w Poznaniu utworzono Komitet Obrony Górnego Śląska, który działał aż do rozwiązania kwestii górnośląskiej, po czym przekształcił się w Związek Obrony Kresów Zachodnich.

Z perspektywy stulecia najistotniejszy wydaje się aspekt polityczny pierwszego zbrojnego zrywu wolnościowego Górnoślązaków. Świadczył o wzroście świadomości narodowej, będącej efektem pracy uświadamiającej, prowadzonej intensywnie od Wiosny Ludów, zwłaszcza od Bismarckowskiego kulturkampfu, przez prasę, różnorodne organizacje i rodzime polskie duchowieństwo.

 

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.