Maciejowie (cudowni) dwaj

Agata Puścikowska

|

GN 32/2019

publikacja 08.08.2019 00:00

Jeden to kapucyn. Drugi należy do Ludu Pana. Jeden bez drugiego nie mógłby żyć. Taka to terapia eksperymentalna…

Brat Maciej z uratowanym przez siebie chłopcem i jego rodzicami. Brat Maciej z uratowanym przez siebie chłopcem i jego rodzicami.
archiwum brata macieja jabłońskiego

Gdy brat Maciej Jabłoński, kapucyn, w emocjach napisał post o małym Maciusiu, nie sądził, że wywoła lawinę. Wywołał jednak, a historia maleńkiego chłopca, któremu uratował życie, obiegła całą Polskę. Bo jak nie wzruszyć się, nie zatrzymać i nie pomyśleć o życiu gdzieś na końcu świata? Jak tu nie wierzyć w… cuda?

Jeden (cudowny) wpis…

Zaczęło się od jednego wpisu na portalu społecznościowym. Brat Maciej pod koniec lipca wrzucił post: „Dziś około 8:00 zostałem wezwany do szpitala, by pomóc rodzącej kobiecie. Okazało się, że trzeba przeprowadzić »cesarkę«. Około 9:00 na świat przyszedł mały chłopczyk. Nie dawaliśmy mu wielkich szans na przeżycie. Przed operacją nie było słychać tętna płodu, w trakcie odkryliśmy, że mały jest owinięty pępowiną wokół szyi. Nie dawał oznak życia. Po przecięciu pępowiny i dłuższej reanimacji zaczął oddychać. Gdy skończyliśmy z mamą, zająłem się bardziej malcem. Dostał potrzebne leki, ale dalej był kiepski. O 14:00 telefon ze szpitala, że nie da się oznaczyć temperatury – hipotermia. Zawinęliśmy go w dodatkowy koc, obłożyliśmy butelkami z gorącą wodą, dodatkowo folią IRC. Udzieliłem mu Chrztu Świętego, ma na imię Merveille de Dieu Mathias, czyli Cud Boży Maciej. Cud Boży – bo to cud, że żyje. Maciej, no wiadomo, że po mnie…

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.