Nie przeszkadzaj Mu

Marcin Jakimowicz

|

GN 32/2019

publikacja 08.08.2019 00:00

Jak wytłumaczyć ogromny sukces rekolekcji ignacjańskich? Co ranny, nudzący się jak mops XVI-wieczny żołnierz mógł wiedzieć o duchowej kondycji Jana Kowalskiego w roku 2019?

To na rekolekcjach ignacjańskich odkryłem Boga, który mówi – słyszę często. To na rekolekcjach ignacjańskich odkryłem Boga, który mówi – słyszę często.
Henryk Przondziono /foto gość

Nudził się okropnie. Uziemiony, zamknięty w czterech ścianach Iñigo (imienia Ignacy zaczął używać później), któremu w roku 1521 kula armatnia rozorała nogę, nie miał pod ręką żadnej ulubionej lektury. Obok łóżka rannego pod Pampeluną, urodzonego w kraju Basków wojaka leżały jedynie dwie książki: „Życie Chrystusa” Ludolfa Kartuza i żywoty świętych opisane w „Złotej legendzie” Jakuba de Voragine. Co było robić… Sięgnął po lekturę dla zabicia czasu. A miał go sporo. Źle złożoną nogę trzeba było ponownie łamać i nastawiać. Doświadczenie bolesne, ale jak pokazała przyszłość, opatrznościowe. Loyola, podobnie jak biblijny Jakub po walce z aniołem, utykał do końca życia.

Hulaka, wojak z krwi i kości, człowiek kochający pojedynki i hazard pochłaniał „Żywoty świętych” po wojskowemu, traktując te opowieści jak opisy duchowych potyczek i zmagań. Dziś tysiące osób przyjeżdżających na rekolekcje ignacjańskie błogosławi tę decyzję.

Nie wytrzymam!

Dostępne jest 11% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.