Przyjdzie noc wyzwolenia

ks. Robert Skrzypczak

|

GN 32/2019

Nadzieja to ogromna siła. Kiedyś być może przyjdzie nam runąć w dół, lecz coś pozwala żywić ufność, że tam, na dnie, nie rozbijemy się o twardy beton, lecz spoczniemy na ciepłych dłoniach Kogoś, kto czuwa.

Przyjdzie noc wyzwolenia

„Mówią, że nadzieja to matka głupich. Nie zgadzam się. Nadzieja to, owszem, matka, ale tych, którzy potrafią patrzeć w dal” – powiedział kard. Wyszyński. I mówił to człowiek, którego przez trzy lata trzymano w odosobnieniu, każąc sądzić za każdym razem, że nie będzie stamtąd żadnego wyjścia. Wyszedł z gotowym programem na duchową odnowę narodu. Patrzył daleko. „Nie bój się – powiedział mi kiedyś ojciec Alfred, wędrowny jezuita – nawet gdyby ludzie zamknęli przed tobą wszystkie drzwi, Pan Bóg będzie trzymał dla ciebie uchylone okienko”. Nadzieję na uchylone okienko w grubym murze okalającym egipski obóz pracy zasiewał w izraelskich sercach Mojżesz. Przyjdzie noc wyzwolenia – powtarzał. Przyjdzie czas na wynurzenie, choćbyś w tej chwili szedł pod wodę. Podobną nadzieję budził w sercu uczniów Jezus, gdy głosił im nadchodzące królestwo niebieskie. Nie spodziewali się, że nadejdzie ono przez Jego śmierć i zmartwychwstanie. Gdy tylko to się stało i gdy odkryli, że Jezus powołał ich na świadków swego zwycięstwa nad grzechem i śmiercią, zrozumieli, że nie chodzi o kolejną religię na świecie, ale o nieprzerwany nurt budzenia nadziei w ludzkich sercach.

Narzędziem do tego okazał się kerygmat – potężne Słowo, namaszczone Duchem Świętym, które ma moc przekształcić grzesznika w świętego, kanalię w anioła, dolinę płaczu w raj. Ludzie, słysząc o Chrystusie, o odpuszczeniu grzechów i o miłości Bożej zstępującej do ich serc i umysłów, „nabierali otuchy, wiedząc niechybnie, jakim przysięgom zawierzyli”. Coś ich zmieniało od środka – nadzieja na „ocalenie sprawiedliwych i zatratę wrogów”. Ta sama moc pokonywała grzech i budziła uwielbienie. Kerygmat jest matką liturgii i modlitwy. Zaledwie Izrael przekroczył wody Jordanu, natychmiast zaczął obchodzić Paschę. Każda Pascha budzi ufność, że ten sam Bóg, który niegdyś ratował naszych ojców z niewoli, uratuje także nas; ta sama siła, która dźwigała Szawła z upadku, Franciszka z rozpaczy, Ritę z upokorzeń i Maksymiliana Kolbego z upodlenia, podźwignie również naszego ducha. Tamci „podejmowali jednakowo i dobra, i niebezpieczeństwa”, nam też Bóg pozwoli przetrwać czas próby i zamętu, odstępstwa i pychy. I nastanie nowy poranek chrześcijaństwa. Już widać jego zalążki. Uczniowie Chrystusa mogą zapomnieć formuł wiary po łacinie, mogą zgubić nuty maestro Palestriny, mogą utracić przepiękne katedry i opactwa, ale nie mogą utracić nadziei. Nigdy. I nie wolno im pod żadnym pozorem zaprzestać głoszenia kerygmatu. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.