Łańcuchowe wychowanie

Agata Puścikowska

|

GN 31/2019

To, co otrzymujesz, to oddajesz. Jeżeli dasz dzieciom przyjaźń – one zrobią dokładnie to samo.

Łańcuchowe wychowanie

Zmarł Jesper Juul, terapeuta rodzinny i jeden z bardziej znanych światowych pedagogów. Pisał wiele na temat relacji w rodzinach, roli poczucia bezpieczeństwa w dorastaniu, mówił o konieczności budowania więzi, umiejętności i potrzebie rozmowy z najbliższymi. Niezależnie od poglądów warto zapoznać się z tekstami i wywiadami Juula. Wydaje się, że każda rodzina znajdzie w jego słowach coś ważnego, coś dla siebie. Szczególnie że Juul pisał i mówił ciekawie, zabawnie, operując przykładami. Nie bał się też wbijać kija w rodzicielskie mrowisko, w utarte schematy myślenia.

A tutaj tylko krótki fragment, ku pamięci i rozwadze, na temat wychowania i przyjaźni z własnym dzieckiem. To połączenie wymagań od dziecka i pozytywnych z nim relacji jest sprawą dość trudną. A po drugie – czyż można przyjaźnić się z własnym synem czy córką, nie tracąc autorytetu? Na jakich zasadach? Czy to w ogóle możliwe, szczególnie gdy mamy w domu… nastolatka?

Oto fragment wywiadu z Jasperem Juulem, który przeprowadziła Alicja Sajewicz: „Na początek musimy zdać sobie sprawę, że większość z tego, co nazywamy »edukacją w rodzinie« i wychowywaniem dzieci, to strata czasu. Tym, co naprawdę wychowuje nasze dzieci, jest to, co robimy, jak się zachowujemy i kim jesteśmy ze sobą nawzajem, z nimi itd. To jest najważniejsza część wychowania. Potem jest socjalizacja, czyli to, jak dopasowujemy się do ról w społeczeństwie. Często używam takiego przykładu: jestem Duńczykiem i adoptowałem chińskie dziecko, które ma dwa lata. Kiedy to dziecko przyjeżdża do Danii, myśli po chińsku, mówi po chińsku, ma chińskie oczekiwania. Dwa lata później to już jest duńskie dziecko. I naprawdę myślę, że jedyne, o czym powinni myśleć rodzice, to zasada, że to, co otrzymujesz, to oddajesz. Jeżeli dasz dzieciom przyjaźń – one zrobią dokładnie to samo”.

To, co otrzymamy od swoich rodziców, oddajemy swoim dzieciom. A te z kolei przekażą to jeszcze dalej i… oddadzą nam. Skomplikowane? Nie. Takie łańcuchowe wychowanie. Chociaż czasem, gdy się głębiej zastanowić, to zasada dość przybijająca. Nie jesteśmy idealni, oj nie. Z drugiej strony – zasada to godna podjęcia walki. Z czym? Z własnymi słabościami, trudnościami i zachowaniami. Warto.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.