Normalnie kosmos!

Marcin Jakimowicz

Wchodząc do kawiarni, możesz przemienić ludzi czy uświęcić atmosferę sali. Nawet bez słów. Jesteś przecież Świątynią.

Normalnie kosmos!

Przychodzą i płaczą. Wciskają karteczki z modlitwami w rozpalone słońcem szczeliny Zachodniego Muru. Wierzą, że Szechina (Boża Obecność) nie opuściła tej ściany uważanej za najświętsze miejsce judaizmu. „Z powodu Świątyni, która jest zrujnowana, my siedzimy tu i płaczemy. Z powodu murów, które są zrównane z ziemią, siedzimy tu i płaczemy...” – wołają z bólem, spoglądając na lśniącą w słońcu kopułę Meczetu na Skale.

Wcielenie, przyjście na ziemię Mesjasza i cały związany z nim Nowy Testament, dokonało prawdziwie kopernikańskiego przewrotu: to nasze ciała są teraz Świątynią (1 Kor 3,16). To w nich mieszka Boży Duch, Jego moc i potęga. To w nas jest Święte Świętych. Nie muszę płakać przy pozostałościach muru. Bóg jest we mnie.

‒ Można pić kawę i być całkowicie zanurzonym w Bożej obecności – opowiada o. Radosław Rafał, misjonarz Świętej Rodziny. ‒ Jezus uświęcił swą obecnością wszystko, zabierał demonowi teren, który ten sobie przywłaszczył. Jeśli będziesz trwał w Bożej obecności, to wchodząc do kawiarni, możesz przemienić ludzi czy uświęcić atmosferę sali. Nawet bez słów.

‒ Mieszkam w Bogu, to znaczy, że jestem stale w obecności Bożej – wyjaśniał dominikanin arystokrata o. Joachim Badeni. ‒ Opowiedział mi kiedyś o tym pewien student: „Uświadamiam sobie, że nie idę sam, zawsze jest przy mnie Pan Bóg, który mnie jakby obejmuje”. Bóg jest wszędzie, więc gdziekolwiek jestem, widzę siebie w świecie jako Jego świątynię. Ja – w Nim. Tak jest rozumiana Świątynia w Starym Testamencie. Natomiast w Nowym Testamencie czytamy już nie tylko o zamieszkiwaniu człowieka w Bogu, ale także Boga w człowieku! Nie ja w świątyni, ale Trójca Święta we mnie!