Państwo Bruksela

Jacek Dziedzina

|

GN 30/2019

publikacja 25.07.2019 00:00

Komisja Europejska miała być unijnym rządem. Stała się czymś więcej.

Ursula von der Leyen  – nowa szefowa KE. Ursula von der Leyen – nowa szefowa KE.
PATRICK SEEGER /epa/pap

Rządom krajowym wszyscy patrzą na ręce, Komisję zaś, pomimo rosnącej władzy komisarzy i całego zastępu urzędników, otacza aura nietykalności.

Populiści establishmentowi?

Świat medialny i polityczny żyje jeszcze zawirowaniami związanymi z wyborem nowej szefowej KE. Niemka Ursula von der Leyen wygrała głosowanie w Parlamencie Europejskim dosłownie o włos: otrzymała 383 głosy, czyli zaledwie o 9 więcej niż wymagana większość. Dla porównania: jej poprzednik, Jean-Claude Juncker, pięć lat temu otrzymał poparcie 422 europosłów. Paradoks tej sytuacji polega na tym, że nowa przewodnicząca KE, reprezentująca największą grupę polityczną w PE (Europejska Partia Ludowa), została wybrana m.in. dzięki głosom mniejszych grup politycznych, tworzonych przez partie, które w ostatnich tygodniach w europejskich mediach były przedstawiane jako antyestablishmentowe i antyunijne. Przeciwko jej kandydaturze opowiadały się zaś frakcje dotąd kojarzone z unijną poprawnością. Głosowanie było tajne, ale z wcześniejszych deklaracji poszczególnych grup można wyciągnąć wniosek, że nawet niemieccy socjaliści i Zieloni oddawali głosy przeciw, a poparcia von der Leyen udzieliły m.in. PiS czy włoski Ruch Pięciu Gwiazd.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.