Lucyna waleczna

Agata Puścikowska

|

GN 30/2019

publikacja 25.07.2019 00:00

Nie, nie bała się. Ani kul, ani Niemców. Pracowała i skupiała się na cierpiących. Tak po prostu…

Lucyna waleczna archiwum sióstr szarytek /montaż studio gn

Klasztor Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo, czyli szarytek, przy ul. Tamka w Warszawie. Niemal ścisłe centrum miasta, Powiśle, a inny świat. Za bramą od Tamki klasztorne zabudowania i kościół, zniszczone w 1939 i 1944 r., pieczołowicie odtworzono. Dlatego czas jakby się zatrzymał. Siostry – zwane kiedyś pannami szarytkami – opiekują się młodzieżą i dziećmi, katechizują, pracują też jako pielęgniarki w szpitalach. Wśród nich najstarsza jest s. Lucyna Reszczyńska. Ma ciepłe, łagodne oczy, w których błyszczą iskierki świadczące o energii, charakterze i odwadze. Te oczy mogą wprowadzić w błąd, takie są młode. Tymczasem s. Lucyna w maju skończyła 103 lata. Czy pamięta okupację i powstanie? Jak tych dramatycznych dni i ciężkich nocy nie pamiętać? Bała się? Siostra Lucyna patrzy wnikliwie i szczerze odpowiada: – Nie, nigdy.

Ratowniczka

Dostępne jest 10% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.