Ofiara sakramentek

Agata Puścikowska

|

GN 30/2019

publikacja 25.07.2019 00:00

Zginęły przysypane gruzami kościoła. Wcześniej świadomie ofiarowały swoje życie za ojczyznę.

– Nasze siostry w czasie powstania otworzyły klauzurę i udzieliły schronienia powstańcom oraz warszawiakom. W klasztorze był też szpital powstańczy – opowiadają benedyktynki sakramentki (od prawej): m. Blandyna, s. Dominika i s. Cecylia. – Nasze siostry w czasie powstania otworzyły klauzurę i udzieliły schronienia powstańcom oraz warszawiakom. W klasztorze był też szpital powstańczy – opowiadają benedyktynki sakramentki (od prawej): m. Blandyna, s. Dominika i s. Cecylia.
Agata Puścikowska /Foto Gość

Rynek Nowego Miasta w Warszawie. Tu nie ma tłumów turystów, wielkomiejskiego gwaru. Letnie słońce w sam raz na odpoczynek na starej ławeczce, lodziarnia kusi dziesiątkami smaków. W głębi barokowy kościół św. Kazimierza i jasny kompleks klasztorny. Jego historia mocno i dramatycznie splata się z historią naszego narodu.

Adorowanie i wypiekanie

Mniszki benedyktynki od Nieustającej Adoracji Najświętszego Sakramentu modlą się tu i pracują od końca XVII w. Sprowadziła je do Warszawy Maria Kazimiera – mniszki miały wypraszać łaski całemu „domowi królewskiemu” przez nieustającą adorację Najświętszego Sakramentu i modlitwę wynagradzającą. Klasztor rozkwitał – mniszki przyjmowały wiele nowicjuszek, otworzyły pensję dla panien. I dopiero zabory okazały się dla benedyktynek sakramentek czasem wielkiej próby. W 1865 r. car nakazał zamknąć pensjonat, posagi zakonnic zostały skonfiskowane, a mniszki nie mogły już przyjmować kandydatek do nowicjatu. Brak funduszy na utrzymanie klasztoru spowodował jego upadek. Dopiero odzyskanie przez Polskę niepodległości umożliwiło odrodzenie klasztoru. Do żyjących jeszcze mniszek starowinek dołączały młode kobiety. Musiały się z czegoś utrzymywać. – Wpadły na pomysł, by otworzyć opłatkarnię – miejsce, gdzie za murami klasztoru będą wypiekać opłatki wigilijne i komunikanty – opowiada matka Blandyna, przeorysza klasztoru. Siedząc za grubymi murami klauzury, operuje smartfonem. A o historii i współczesności zgromadzenia po prostu... tweetuje. – Kardynał Kakowski, żeby nam pomóc, zalecił księżom, by się w komunikanty zaopatrywali w klasztorze. Siostry pracowały w opłatkarni, sprzedawały komunikanty, co przynosiło zyski – można było gruntownie odnowić zrujnowane mienie.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.