Odejścia

Marcin Jakimowicz

Nie sądziłem, że doczekam czasów, gdy odejdą ci, którzy głosili mi przed laty Ewangelię. Gdybym opierał się na ich autorytecie, byłbym zdruzgotany. Spotkałem jednak Tego, o którym mi opowiadali. I to mi wystarczy.

Odejścia

Nie sądziłem, że doczekam czasów, gdy odejdą ci, którzy głosili mi przed laty Ewangelię. Gdybym opierał się na nich, na ich autorytecie byłbym zdruzgotany, ale ponieważ rozkochali mnie w Słowie i podprowadzili do spotkania Tego, którego „włosy są białe jak biała wełna, jak śnieg, a oczy jak płomień ognia” (Ap 1, 14), jestem spokojny.

Wierzę już „nie dzięki ich opowiadaniom, na własne bowiem uszy usłyszałem i jestem przekonany, że On prawdziwie jest Zbawicielem świata” (J 4, 42).

Nawet jeśli oni nie są posłuszni, Bóg nie zmieni decyzji. Przypieczętował ją krwią Tego, który - uniżając samego siebie - stał się posłusznym aż do śmierci.\

Jestem w najlepszych rękach na świecie. W miejscu, w którym „Anioł Pana zakłada obóz warowny”, w zamkniętym, zapieczętowanym ogrodzie, do którego klucz ma jedynie Ogrodnik. Jest we mnie Ten, który trzyma swym słowem cały wszechświat, który „śmieje się ze swych przeciwników” (Ps 2, 4).

Spotkałem Tego, który ma w sobie bezradność baranka i odwagę lwa. Jak mógłbym o tym nie opowiadać?

A ponieważ sam zapowiedział: „Przyjdę niebawem” (dla Niego tysiąc lat jest jak jeden dzień, więc od tej obietnicy minęły raptem dwa dni) nasłuchuję odgłosu Jego kroków. Wołam: „Przyjdź królestwo Twoje!”. Nie wiem, czy przyjdzie dziś wieczorem, czy za tysiąc lat. Tęsknię. Wystarczy mi widok Jego stóp. Nie jestem godzien, by podnieść głowę wyżej.

Nie słucham setek konferencji, których wspólnym mianownikiem jest lęk i refren: „nigdy nie było tak źle”. Otwieram Biblię i czytam, Komu „dana jest WSZELKA  władza”. Wiem, do Kogo należy zwycięstwo.

Przeczytaj także: