Poczytaj

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 29/2019

publikacja 18.07.2019 00:00

Najlepszym sposobem pocieszenia drugiego człowieka jest nauczyć go kochać Boga.

Poczytaj Kliknij i zobacz całe wydanie

Słowa te zapisał niezawodny Tomasz Merton towarzyszący mi na wakacyjnych szlakach. Jedno zdanie, które potrafi zatrzymać na długie godziny rozmyślań. Taki właśnie jest Merton. I tak, wakacje można spędzać również w ten sposób: czytając. Wierzę, że wielu jest wśród Was, drodzy Czytelnicy, takich, którzy o tym nie zapominają.

Agata Puścikowska wysłała mi własnoręcznie zrobioną fotografię. Uwieczniła na niej miejsce dystrybucji naszego tygodnika w jednej z polskich parafii. Rzuca się w oczy napis: „Jak codzienny chleb na stole, tak prasa katolicka w twoim domu”. Odważne, nie powiem, bardzo pocieszające w czasach, w których wielu wróży prasie (nie tylko katolickiej) klęskę, a ogólny spadek czytelnictwa budzi obawy. Porównanie z codziennym chlebem bardzo mi się spodobało. W końcu jesteś tym, co jesz, jak mówią współczesne poradniki. A ja dodam: i tym, co czytasz. W wakacje dobrze jest porozmawiać o czytaniu właśnie. Bo można spędzać urlop w różnoraki sposób. Wielu kojarzy się on z niedostępnym na co dzień leniuchowaniem, czyli nicnierobieniem. Inni korzystają z okazji do podróżowania, jeszcze inni do uprawiania ogródka. Zastanawia mnie, ilu wśród nas jest jeszcze takich, którzy wykorzystują go, żeby przeczytać to wszystko, na co poza wakacjami nie ma czasu. A wśród nich: ilu jest takich, którzy poświęcają czas lekturze wartościowej.

Wracam do cytatu z Tomasza Mertona. Najlepszym sposobem pocieszenia człowieka jest nauczyć go kochać Boga... Bardzo byśmy chcieli w ten sposób pocieszać, więc numer, który oddajemy Ci, drogi Czytelniku, do rąk, zawiera całkiem konkretną lekcję kochania Pana Boga. Dokładnie rzecz ujmując: lekcję modlitwy. Jeszcze dokładniej: co robić, by poradzić sobie (albo nie poradzić, tylko się pogodzić) z rozproszeniami podczas modlitwy. No cóż. Nasze życie faktycznie jest jak ten blat stołu wypełniony milionami karteczek z zapisanymi zadaniami do wykonania na każdy dzień. Spod tych stosów karteczek, obowiązków, zobowiązań i pragnień patrzą na życie nasze rozbiegane oczy, gdzie i co jeszcze by zrobić, żeby wszystko było dopięte na ostatni guzik (w wakacje warto też pomyśleć o tym, czy aby na pewno wszystko, czym się przejmuję, na to zasługuje). Kiedy więc to rozbiegane spojrzenie usiłuje skupić się na jednym miejscu, a mianowicie na twarzy Boga, z którym usiłuje się porozmawiać, całość może nabrać dramatycznego wymiaru. Tak, rozproszenia w czasie modlitwy to przekleństwo, z którym ludzie walczą od zawsze i nigdy sobie nie poradzą. Nic dziwnego. Jak napisał Marcin Jakimowicz (s. 24) – wyobraźnia, którą Teresa z Ávila nazywała „wariatką domową”, szaleje. A my, odkładając pilota i usiłując zamienić świat telewizyjnych emocji w kwadrans z Panem Bogiem, doświadczamy frustracji. Nie może być inaczej, skoro bombardowani jesteśmy tak wieloma bodźcami pochodzącymi zewsząd. Ja jednak, wracając do sfotografowanego napisu o katolickiej prasie i chlebie na stole, powiem tak: jesteś znerwicowany? Poczytaj, zamiast gapić się w telewizor. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.