Ostatnia wojna ks. Lazzeriego

Jakub Jałowiczor Jakub Jałowiczor

|

Nowy Numer 28/2019

publikacja 11.07.2019 00:00

– Mój lud jest niewinny. Zabijcie mnie zamiast nich – mówił do Niemców proboszcz z Civitelli. Żołnierze z oddziału walczącego z partyzantką nie chcieli go słuchać.

Kościół, do którego wtargnęli niemieccy zbrodniarze. Zdjęcie zrobione kilka miesięcy po tragedii. Kościół, do którego wtargnęli niemieccy zbrodniarze. Zdjęcie zrobione kilka miesięcy po tragedii.
WWW.TELEVIGNOLE.IT; ARCHIVIO DELLA MEMORIA

Co się stanie, kiedy odejdę? Mam nadzieję, że jeden z was zajmie moje miejsce po mojej śmierci – powiedział ks. Alcide Lazzeri do ministrantów Luciana Giovannettiego i Daniele Tiezziego na miesiąc przed tragedią w Civitelli.

– Nie przywiązałem do tych słów większej wagi, ale coś musiało się wydarzyć: ziarno zostało zasiane gdzieś głęboko w moim umyśle – opowiadał później Giovannetti. Dziś ma 85 lat i jest na emeryturze – po 30 latach posługi kapłańskiej i 20 latach biskupiej. Nie ukrywa, że w decyzji o pójściu do seminarium pomógł mu przykład ks. Lazzeriego. Proboszcz z miasteczka w Toskanii pokazał młodemu chłopakowi, jak sprawować funkcję kapłana. Przede wszystkim jednak dał wzór postępowania, gdy 29 czerwca 1944 r. do miasteczka wjechał oddział pacyfikacyjny z 1 Dywizji Pancerno-Spadochronowej „Hermann Göring”.

Kapelan i poeta

Ksiądz Lazzeri został odznaczony za udział w I wojnie światowej, podczas której służył jako kapelan. Podobną funkcję pełnił już podczas wojny włosko-tureckiej toczącej się w latach 1911–1912. Jak podkreślają jego biografowie, stawał zawsze w obronie pokoju, uczył innych braterstwa i wzajemnego szacunku. Zdarzenie z czerwca 1944 r. pokazało, że ta opinia nie była hagiograficzną przesadą.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.