ciało wreszcie gotowe na prawdziwą miłość
W letnie miesiące w moim felietonie pojawiają się wiersze. Tu pierwsze dwa: z muzeum ikon i z pokładu samolotu. Słonecznej lektury!
Muzeum ikon w Supraślu
zwiedzamy
muzeum ikon w Supraślu
razem z pierwszakami
z Białegostoku
ikon jest tysiąc,
maluchów dwadzieścia,
nauczycielki dwie,
przewodniczka jedna:
Hodegetria
wszystkie maluchy
mają na sobie, na koszulkach,
angielskie słowa:
Brooklyn, Miami, jestem
motylem, nie lubię Trumpa
i inne
wszystkie ikony
mają na sobie, na płatach
starego złota, starocerkiewne słowa:
Wybawiciel, Przewodniczka w drodze,
święty Mikołaju wołaj za nami
i inne
za kilka lat,
zanim maluchy skończą podstawówkę,
czterdzieści procent ich rodzin rozleci się
w drobny mak. I w odłamki
szkła
za kilka lat
ikon będzie dwa tysiące;
pochodzą z konfiskaty, są kradzione i przemycane na Zachód,
przechwytywane przez celników
za kilkanaście lat
maluchy będą same pisały ikony:
nie po angielsku, nie cyrylicą, ale
plamami swojego losu,
jego złotem i popiołem,
brocząc własną krwią
za kilkadziesiąt lat
będą wołały jak święty Mikołaj
do Boga i Przewodniczki,
ochryple, krztusząc się życiem,
przejmująco, zawodząc; do skutku,
ufam
patrzę teraz w ich puste jeszcze oczy,
w których odbija się jedynie złoto, popiół
i ciemnokrwista czerwień
ikon
których muzeum w Supraślu
bardzo się nam podoba
Powrót z Ziemi Świętej
90-letnia na oko Żydówka
chodzi wąskim korytarzem
klasy ekonomicznej boeinga 707
tam i z powrotem,
prawie całą długość
długiego lotu
z Tel Awiwu
prostuje osteoporotyczne kości
oddala skrzepy krwi
zabija czas
zagaduje stewardów
przygląda się młodym kobietom
te odwracają wzrok,
bo nie chcą widzieć ani wiedzieć
co przed nimi:
skóra jak zmięty pergamin,
włosy jak mokre siano,
zmętnienie oka,
ciało wreszcie gotowe
na prawdziwą miłość,
czyli na wszystko: na
powrót do świętej ziemi.
I dalej.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.