Mój syn żyje dzięki Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II

publikacja 24.06.2019 11:47

Wzruszające świadectwo o cudownie uratowanym dziecku, imienniku polskiego papieża.

Mój syn żyje dzięki Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II HENRYK PRZONDZIONO / Foto Gość

Chciałam opisać historię narodzin mojego syna Karola, ponieważ uważam, że żyje on dzięki Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II. Rzecz cała zaczyna się od wyboru Ojca Świętego. Otóż ze wzruszeniem uczestniczyliśmy z moim mężem i 6-cio letnią córeczką we mszy nadawanej w telewizji po wyborze papieża i w pewnym momencie ze łzami wzruszenia powiedziałam do mojego męża, że jak będziemy mieć kiedyś syna, to na cześć papieża damy mu imię Karol.

I stało się. Dokładnie za dwa miesiące okazało się, że jestem w ciąży. W tym czasie miałam dwa sny, w których śniło mi się, że urodziłam syna i oddaję go na wychowanie do Watykanu.  Budziłam się z płaczem, bo z jednej strony płakałam -  jak to mogę komuś oddać syna - a z drugiej strony zdawałam sobie sprawę, że oddaję go w dobre ręce. Byłam w szóstym miesiącu stanu błogosławionego, kiedy uczestniczyłam  w spotkaniu z Papieżem na Błoniach w Krakowie 10 czerwca 1979. Poród nastąpił z początkiem ósmego miesiąca. - Ma pani syna - powiedziała położna. Zdziwiona była, gdy powiedziałam, że o tym wiem.

Dziecko urodziło się w zamartwicy - nie wydało pierwszego głosu. Ratowali go 13 minut, aż wreszcie zapłakało.  Okazało się, że mamy z mężem konflikt serologiczny w grupach głównych krwi. Potrzebna była natychmiastowa transfuzja - syn otrzymał 2 transfuzje, lecz jego stan się nie poprawiał, nie miał odruchów ssania ani trawienia. Bilirubina wzrosła do 22 kresek. Lekarz kazał po 10 dniach zabrać mnie ze szpitala, a na drugi dzień przyjechać po zwłoki dziecka, bo już nie ma żadnych szans. Ja o tym nie wiedziałam. W tym dniu była odprawiona msza święta w intencji naszego synka w kościele misjonarzy w Krakowie o godz. szóstej wieczorem.

Na drugi dzień mój mąż pojechał do szpitala spodziewając się najgorszej wiadomości, a pani doktor z uśmiechem na ustach stwierdziła, że to jakiś cud i dodała: - Od wczoraj od godziny szóstej wieczorem stan dziecka się poprawia, bilirubina spada co godzinę o 4 kreski i nasz Loluś zaczyna przyjmować pokarm.

Dzisiaj nasz Karol ma 40 lat. Jest bardzo dobrym mężem i ojcem Oliwii i Jakuba. I tak, jak zasłużył, ma bardzo dobrą żonę Kasię. Jest bardzo dobrym człowiekiem, pracuje z chorymi ludźmi, którzy go bardzo cenią.

To, że mam syna zawdzięczam Ojcu Św. Janowi Pawłowi II i temu, że mi się tak powiedziało w dniu Jego wyboru na Stolicę Piotrową. Muszę nadmienić że miałam poronienie po urodzeniu naszej córki i problemy z zajściem w ciąże. Cały czas w szpitalu prosiłam Ojca Św. o wstawiennictwo do Matki Boskiej o uratowanie naszego Lolusia.

Mama Karola Barbara Jaworska