Po przegranych wyborach europejskich opozycja nie ma pomysłu, jak pokonać PiS. Jeśli nie wypracuje nowej koncepcji, jesienią w wyborach do Sejmu i Senatu poniesie kolejną porażkę.
Liderzy opozycji robili po wyborach dobrą minę do złej gry. Nie mają jednak recepty na pokonanie PiS.
Radek Pietruszka /PAP
Opozycja skupiona wokół Platformy Obywatelskiej nie wyciągnęła wniosków z przegranej. Refleksja nad przyczynami porażki jest minimalna, a jedynym pomysłem wydaje się „jeszcze więcej” tego, co doprowadziło ją do przegranej. Opozycja zdaje się nie dostrzegać olbrzymiego potencjału, jaki posiada. Zagłosowało na nią 38,47 procent uczestniczących w wyborach, czyli ponad pięć milionów Polaków.
Lepiej razem
Właściwie jedynym pozytywem kampanii liberalno-lewicowej opozycji było stworzenie koalicji różnych ugrupowań. Oczywiście trwa dyskusja, czy partie wchodzące w jej skład nie uzyskałyby lepszego wyniku, idąc do wyborów samodzielnie. W poprzednich eurowyborach PO, SLD i PSL, startujące oddzielnie, uzyskały w sumie 28 mandatów, a w tym roku 22. Jest to jednak analiza nieuwzględniająca faktu, że te partie były pięć lat temu dużo silniejsze niż dziś; jest bardzo prawdopodobne, że teraz SLD czy PSL, startując samodzielnie, w ogóle by do PE nie weszły. Taką diagnozę stawia lider Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna, który zdecydowanie dąży do utrzymania porozumienia, a nawet rozszerzenia go, namawiając do wspólnego startu jesienią lidera Wiosny Roberta Biedronia.
Problem w tym, że kolejna koalicja z PO może zakończyć się wchłonięciem mniejszej partii przez dominującą Platformę, jak właściwie stało się z Nowoczesną.
Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.