Jak najmniej zmienić

Bogumił Łoziński

|

GN 24/2019

publikacja 13.06.2019 00:00

Rekonstrukcja rządu odbyła się według koalicyjnych parytetów i ma zapewnić kontynuację dotychczasowej polityki, która dała Zjednoczonej Prawicy sukces.

Nowi ministrowie z prezydentem Andrzejem Dudą (od lewej): Jacek Sasin, Marian Banaś, Elżbieta Witek, Bożena Borys-Szopa, Dariusz Piontkowski, Michał Dworczyk, Michał Woś. Nowi ministrowie z prezydentem Andrzejem Dudą (od lewej): Jacek Sasin, Marian Banaś, Elżbieta Witek, Bożena Borys-Szopa, Dariusz Piontkowski, Michał Dworczyk, Michał Woś.
Leszek Szymański /PAP

Konieczność zmian w rządzie wynika z tego, że pięcioro ministrów i czworo wiceministrów zdobyło mandaty do Parlamentu Europejskiego. Przed rekonstrukcją padały opinie, że nowi ministrowie mają dać energię i pozytywny impuls, a ich nominacje wskażą strategię Zjednoczonej Prawicy przed jesiennymi wyborami do Sejmu i Senatu. Spekulacje niezupełnie się sprawdziły, gdyż wyboru dokonano według innego klucza. Ponieważ w skład Rady Ministrów wchodzą trzy partie, zgodnie z umową koalicyjną Solidarna Polska i Porozumienie mają w rządzie po dwóch ministrów. Drugim kryterium jest kontynuacja pracy dotychczasowych ministrów, która przynosi PiS-owi sukcesy wyborcze. Nowo mianowani otwarcie to podkreślają. Trudno będzie im dorównać popularnością niektórym poprzednikom, np. minister pracy Elżbiecie Rafalskiej, która jest twarzą udanych programów społecznych rządu. Z pewnością jednak są to ludzie kompetentni. Trzecie kryterium to zapewnienie równowagi między różnymi grupami wewnątrz PiS-u i w relacjach z prezydentem. Choć wydaje się to skomplikowane, odbyło się bez problemów. Nowi ministrowie odebrali nominacje z rąk prezydenta 4 czerwca.

Resort siłowy

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.