Kiedy świętować wolność?

Bogumił Łoziński

Obchody 30. rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 r. pokazują, że szanse na uzgodnienie dnia, w którym powszechnie obchodzilibyśmy odzyskanie wolności od komunizmu, są znikome.

Kiedy świętować wolność?

Od lat główne siły polityczne, które są wyrazicielami poglądów Polaków, obchodzą 4 czerwca różne wydarzenia. Dla obecnej opozycji postsolidarnościowej i postkomunistycznej 4 czerwca 1989 r., gdy odbyły się częściowo wolne wybory do Sejmu i wolne do Senatu, jest symbolicznym dniem upadku komunizmu. Ta część społeczeństwa chciałaby, aby w tym dniu obchodzić święto odzyskania wolności i pod takimi hasłami w tym roku świętowała 30. rocznicę tych wyborów.

Obóz rządzący obchodził w Warszawie 30. rocznicę pierwszych wolnych wyborów do Senatu, uznając, że był to ważny moment w naszej historii, ale wolności wówczas nie uzyskaliśmy, gdyż w Sejmie kontraktowym strona solidarnościowa  mogła wybrać tylko 35 procent posłów, reszta była zarezerwowane dla komunistów i ich sojuszników. Być może obóz rządzący byłby w stanie uznać ten dzień za moment przełomowy w procesie obalania komunizmu i zgodzić się na to, aby uznać go za święto odzyskania wolności. Jednak polaryzacja PiS-PO właściwie nie daje większych nadziei na porozumienie.

Jest też część społeczeństwa, która uważa, że 4 czerwca to ciąg dalszy ustaleń w Magdalence i przy okrągłym stole, podczas których działacze solidarnościowej lewicy zdradzili Polaków i dogadali się z komunistami. W takiej optyce 4 czerwca jest bardziej dniem kolejnej zdrady niż odzyskania wolności. Do tego niechęć do świętowania w tym dniu wynika też z faktu, że 4 czerwca 1992 r. obalono pierwszy prawicowy rząd z Janem Olszewskim na czele.

Jak z tego wybrnąć? Jest takie powiedzenie, że historię piszą zwycięzcy. Obecnie rządzi PiS, prowadzi intensywną politykę historyczną, ale nie wskazuje daty, którą uważa za dzień odzyskania wolności od komunizmu. To błąd, bo gdyby rządził kolejną kadencję, przez osiem lat mógłby do tej daty przekonać Polaków i utrwalić jej obchody.

Można też spojrzeć na ten problem z innej perspektywy. Jeśli 4 czerwca był elementem procesu odzyskiwania wolności, to z pewnością pierwszym jej aktem były strajki sierpniowe zakończone 31 sierpnia porozumieniem Solidarności z ówczesnym rządem. Od tego momentu zaczęła się walka o wolność, która, mimo stanu wojennego, nieprzerwanie trwała do 1989 r. Co ważne, ówczesny ruch Solidarności zjednoczył niemalże wszystkich Polaków, działali w nim nawet członkowie PZPR, którzy również uwierzyli, że może być inaczej. Trudno wskazać w naszej historii moment, w którym Polacy tak bardzo zjednoczyliby się nie w walce zbrojnej przeciwko komuś, ale w procesie dochodzenia do wolności na drodze pokojowej. Wtedy, 31 sierpnia 1980 r., być może byliśmy najbardziej zjednoczeni w naszej historii. Według mnie właśnie ten dzień powinniśmy obchodzić jako święto wolności.