Nareszcie!

Marcin Jakimowicz

Wiem, że już przyszedłeś. A jednak wołam: „Przyjdź! Nie pozwól bym pozostawał letni, bo takich Bóg wypluwa (dosł. wymiotuje) ze swoich ust.

Nareszcie!

Wołam: „Przyjdź!” do Ducha, który… już przyszedł.

Tęsknię za Tym, którego już otrzymałem. Paradoks? Nie, wysokie napięcie.

‒ Obiektywnie mamy już wszystko. Duch już przyszedł ‒ wyjaśnia s. Bogna Młynarz, doktor teologii duchowości. ‒ Wszyscy doświadczamy jednak napięcia pomiędzy tym, co jest obiektywną rzeczywistością, a naszym subiektywnym doświadczeniem. Żyjemy po zesłaniu Ducha. Obiektywnie i łaska, i wszystko, co potrzebne do zbawienia, są jest naszym udziałem. Bóg jest obecny między nami, zbawił nas, żyjemy pod otwartym niebem, mamy wszystkie dary i charyzmaty – to rzeczywistość obiektywna i niezmienna. Ale patrząc od strony naszego doświadczenia, wszystko dopiero „się dzieje”. Jesteśmy w trakcie procesu nasiąkania tą Bożą rzeczywistością. Nasiąkanie – to dobre słowo. Wyobraź sobie, że wkładasz do wody kamień i gąbkę. Obiektywnie są one tak samo zanurzone i oblane wodą ze wszystkich stron. Tyle że do głębi kamienia nie przenika ani kropla, a gąbka ją chłonie. Mamy być jak gąbka. Stopniowo nasiąkać Duchem.

‒ Spójrzmy na początek Kościoła. Wylanie Ducha, którego doświadczyli apostołowie w czasie Pięćdziesiątnicy, jest za parę rozdziałów… powtórzone  – dopowiada franciszkanin o. Wit Chlondowski. ‒ W czasie prześladowań i ucisku proszą, by mogli głosić z całym namaszczeniem, odwagą (to greckie słowo paresia), wśród „znaków i cudów”, a Duch Święty zstępuje tak, że trzęsie się ziemia.

‒ Według Tomasza z Akwinu „odnowy w łasce” można doświadczyć wielokrotnie. Tak jak raz ochrzczony człowiek musi później chodzić do spowiedzi, tak samo raz się bierzmuje, ale musimy potem doświadczać wylania Ducha Świętego – przypomina mediewista o. Tomasz Gałuszka OP. – Jeden chrzest – wielokrotne oczyszczanie, jedno bierzmowanie – wielokrotne wylanie.

Czekam na Ducha. Wołam o Niego, wierząc, że „wielką moc ma wytrwała modlitwa sprawiedliwego”. Wielokrotnie doświadczyłem tego, że On odpowiada na tęsknotę serca.
„Kiedy nadszedł wreszcie dzień Pięćdziesiątnicy”. Dotyka mnie słowo „wreszcie”. Brzmi jak opis stanu ducha. Tak jakby apostołowie (zamknięci w Wieczerniku faceci z doświadczeniem ucieczki spod krzyża, zdrady i porażki) naprawdę nie mogli doczekać się „obietnicy z wysoka”.

„Niech nas ogarnie łaska Twoja, Panie, według ufności pokładanej w Tobie” – czytamy. On przyjdzie na tyle, na ile Go pragniemy i oczekujemy.
Przyjdź, Duchu Święty! Przemieniaj nas, rozpalaj i uzdrawiaj! Nie pozwól, byśmy pozostawali letni, bo takich, jak czytamy w Apokalipsie, Bóg wypluwa (dosł. wymiotuje) ze swoich ust.