Jak w soczewce

Agata Puścikowska

|

GN 23/2019

Sześcioraczki dostały w prezencie samochód. Reakcje pokazują obraz naszego społeczeństwa niemal jak w soczewce.

Jak w soczewce

Wyobraźmy sobie, że naszemu sąsiadowi rodzi się nagle sześcioro dzieci. Jeden poród – od razu szóstka. Prawdopodobieństwo mniej więcej takie jak w totka, tylko koszty odwrotnie proporcjonalne. Wyobraźnia nie sięga tak daleko? Ale jednak takie rzeczy czasem się zdarzają, bo jak już pewnie wszyscy wiedzą, sześcioraczki urodziły się niedawno w Krakowie. Więc młoda rodzina, wraz z pierwszym dzieckiem, ma już małych dzieci aż siedmioro. I każdy, kto posiada chociaż odrobinę życzliwości i dobrej woli, ma dla tych ludzi uśmiech, dobrze im życzy i gratuluje tak pewnie nieoczekiwanego i zwielokrotnionego szczęścia. A jednocześnie każdy, kto wychowywał kiedykolwiek dzieci, nawet jeśli kilkoro, ale „po kolei”, łapie się za głowę: jak oni sobie poradzą?! Bo wyobraźnia przeciętnego człowieka nie sięga takiej sytuacji, w której jednocześnie sześcioro noworodków czy niemowlaków płacze z głodu albo niewyspania, sześcioro jednoroczniaków jednocześnie uczy się chodzić, a sześcioro dwulatków jednocześnie przechodzi bunt wobec rodziców. Stara zasada jednak brzmi: jak trzeba, to sobie człowiek radzi w każdej sytuacji. I rodzice sześciolatków na pewno sobie poradzą. Z jednym „ale”: pomoc jest im wskazana, czy wręcz konieczna. Wszelaka – i organizacyjna, i finansowa.

I bardzo wielu z nas szczerze ucieszyło się, że dzieciaki i ich rodzice otrzymali od premiera dziewięcioosobowe auto. Od premiera, czy raczej od dwóch fundacji. Ale to premier przekazał pojazd. Cieszą się ludzie dobrej woli, cieszą się ci, którzy najpierw myślą, potem piszą czy gadają. Jeśli jednak czasem bywa odwrotnie… pojawiają się wypowiedzi, które budzą prawdziwe zażenowanie. Wstyd czytać niektóre komentarze zamieszczone przez internautów pod tekstami na temat tego wydarzenia. Nazwać je głupimi to eufemizm. Prymitywne wyliczanie, „ile za tę fanaberię zapłacą podatnicy”, a przecież „i tak dostaną pincet” – to tylko ułamek bzdur, które wypisują ludzie mali – zarówno moralnie, jak i intelektualnie.

Ale jak to mówił klasyk – ludzi dobrej woli jest więcej. I wierzę, że krakowskie sześcioraczki – dzięki miłości rodziców, dalszej rodziny, ale także solidarności nas wszystkich, będą miały szczęśliwe, dobre, dostatnie życie. A rodzicom życzę spokojnego snu. Razy sześć. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.