Start w różnych butach, walka do samej mety i inne smaki Zakopiańskiego Weekendu Biegowego

Wojciech Teister

publikacja 04.06.2019 09:02

Czy można wygrać ekstremalny bieg zaledwie 8 miesięcy po porodzie? Albo ścigać się na trudnej tatrzańskiej trasie w dwóch różnych butach? Można! Udowodnili to uczestnicy biegowego święta organizowanego co roku przez zakopiańskie T. G. Sokół. Zobacz zdjęcia z imprezy!

Start w różnych butach, walka do samej mety i inne smaki Zakopiańskiego Weekendu Biegowego

 

Przełom maja i czerwca co roku przynosi ogromne emocje w życiu polskich biegaczy górskich. Dzieje się tak za sprawą rozgrywanego od lat w Tatrach Zakopiańskiego Weekendu Biegowego organizowanego przez Towarzystwo Gimnastyczne Sokół. Imprezę po raz kolejny swoim patronatem objął „Gość Niedzielny”. A jest to impreza wyjątkowa, bo rozgrywany w jej ramach Wysokogórski Bieg druha Franciszka Marduły to bezsprzecznie najmocniej obsadzony bieg górski w Polsce, a jednocześnie jeden z najtrudniejszych. To właśnie zwycięzca Marduły od lat otrzymuje tytuł mistrza Polski w skyrunningu.

 

Zakopiański Weekend Biegowy z Sokołem 2018
TG Sokół Zakopane

 

Zakopiański festiwal trwa trzy dni. Codziennie rozgrywany jest jeden bieg. Pierwszego dnia Bieg Sokoła (15 km i suma podejść 1000 m.), drugiego Bieg Marduły (32 km i suma podejść 2200 m.) i trzeciego Bieg Zamoyskiego (10 km z sumą podbiegów 430 m.). Prócz dekoracji najlepszych zawodników poszczególnych biegów trwa też rywalizacja o Grand Prix – zwycięzcą zostają biegacz i biegaczka, którzy uzyskali najlepszy czas łączny we wszystkich trzech biegach. Co ciekawe, przed każdym z biegów uczestnikom towarzyszy ksiądz, który udziela biegaczom błogosławieństwa. 

Start w różnych butach, walka do samej mety i inne smaki Zakopiańskiego Weekendu Biegowego   Medale dla zawodników, którzy ukończyli Bieg Marduły. Anna Karpiel-Semberecka

 

W piątkowej rywalizacji wśród panów od początku rytm narzucił Dariusz Marek (Monks Sandals Team), który nie miał sobie równych i zwyciężył z czasem 1:21:02,3. Rywalizacja o dalsze miejsca była jednak bardziej zacięta. Mający jeszcze w połowie dystansu tylko 30 sekund straty Miłosz Szcześniewski (Salco Garmin Team)  w drugiej części biegu stracił pozycję wicelidera na rzecz Andrzeja Pradziada . Warto jednak dodać, że Szcześniewski w przeciwieństwie do pierwszej dwójki rywalizował w całym Grand Prix i musiał rozsądnie rozłożyć siły. Bardzo ciekawie wyglądała rywalizacja o czwarte i piąte miejsce. A właściwie nie tylko rywalizacja, ale też zabawa, bo zajmujący je Jan Elantkowski i Kuba Popielarski (reprezentujący jeden klub) od startu do mety biegli razem, uzyskując taki sam czas ukończenia zawodów. Wnikliwi obserwatorzy mogli też zauważyć, że obaj panowie na czas biegu… zamienili się butem. Każdy z nich biegł trudną trasę Sokoła w jednym swoim i jednym bucie kolegi.

Wśród pań bezkonkurencyjna w tym dniu była Mirosława Witowska – ubiegłoroczna zwyciężczyni Biegu Marduły. Na 15-kilometrowej trasie odskoczyła kolejnej Ewie Huryń na prawie 9 minut, a trzeciej Katarzynie Zych na 13.

 

W sobotę tradycyjnie rozegrany został najważniejszy i najbardziej prestiżowy z biegów sokolich – Wysokogórski Bieg im. druha Franciszka Marduły. To zawody, które przez najlepszych polskich biegaczy są określane jako kwintesencja biegów górskich. Trasa jest ekstremalnie trudna, przewyższenia i stromizny bardzo duże, nawierzchnia zróżnicowana (od leśnych ścieżek, przez granitową skałę, po śnieg), a widoki oszałamiające. Tegoroczna trasa została nieco skrócona, gdyż z powodu długiej i śnieżnej zimy ilość zalegającego w wyższych partiach gór śniegu uniemożliwiła rywalizację na odcinku Czarny Staw Gąsienicowy-przełęcz Karb-hala Gąsienicowa. Zamiast tego zawodnicy mieli do pokonania 28 kilometrową trasę Krupówki-Nosal-Kuźnice-Dolina Jaworzynki-Murowaniec-przeł. Liliowe-Beskid-Kasprowy Wierch-Kuźnice-Kalatówki-Droga nad Reglami-Dolina Białego-Park Miejski. Warunki były bardzo zróżnicowane: w samym Zakopanem i niższych partiach gór było stosunkowo chłodno, w partiach szczytowych wiał silny, lodowaty wiatr i zalegało sporo śniegu i błota. Od startu z dużej grupy biegaczy wyrwała się trójka Krzysztof Bodurka, Marcin Świerc i Marcin Kubica. I właśnie między nimi rozegrała się rywalizacja o tytuł. Na mecie pierwszy zameldował się z czasem 2 godziny 32 minuty i 58 sekund Krzysztof Bodurka (Alpin Sport Hoka One One Team), dla którego to już kolejny medal mistrzostw Polski w tym sezonie:

„Najcięższym dla mnie momentem był podbieg na Beskid. Po drodze mijaliśmy wiele płatów śniegu. Wybijały mnie one strasznie z rytmu i czułem złość że nie potrafię przyspieszyć. Momentem, gdzie nabrałem przekonania, że wygrana jest na wyciągniecie ręki był podbieg na Kalatówki. Czułem się naprawdę dobrze i miałem rezerwy, a ostatni kilometr uśmiechałem się sam do siebie bo już wiedziałem, że to zrobiłem” – dzielił się wrażeniami z rywalizacji świeżo upieczony mistrz Polski w skyrunningu.

Start w różnych butach, walka do samej mety i inne smaki Zakopiańskiego Weekendu Biegowego   Triumfatorzy Biegu Marduły: Marcin Świerc, Krzysztof Bodurka, Marcin Kubica. Anna Karpiel-Semberecka

 

Srebro wywalczył Marcin Świerc (Buff Team Poland), legenda tego biegu. Startował tutaj 11 razy, za każdym razem stając na podium i 9 razy wygrywając. Jeszcze w piątek wieczorem nie było wiadomo czy Marcin w tegorocznym Mardule w ogóle wystartuje. Pochodzący ze śląskich Lisowic zawodnik cały sezon ustawił pod kątem przygotowań do startu w najbardziej prestiżowym biegu ultra na świecie – rozgrywanym wokół masywu Mont Blanc 176 kilometrowym UTMB. Buduje więc formę pod biegi bardzo długie, tymczasem Marduła jest biegiem innego rodzaju - choć rozgrywany w terenie wysokogórskim, to jednak bieg bardzo szybki i krótki. Do tego Świerc zaledwie dwa tygodnie wcześniej wygrał 100-kilometrowy Ultra Trail Australia i dopiero przed tygodniem wrócił z Antypodów. Ostatecznie w Zakopanem wystartował, pobiegł bardzo dobrze i chociaż tym razem musiał ustąpić pierwszego miejsca na podium to swój start ocenia pozytywnie:

„To była bardzo fajna rywalizacja z Krzyśkiem, cieszę się, że wygrał, bo jest bardzo mocny. Ja też uważam, że jak na ultrasa osiągnąłem bardzo dobry wynik, tylko minutę za nim. Jestem zadowolony, że sobie nic nie zrobiłem i mogę się dalej przygotowywać do UTMB, do którego zostało już tylko 87 dni. Tam będzie do zrobienia dystans 6 razy dłuższy niż na Mardule, dlatego jak na ultrasa jestem z sobotniego wyniku, dyspozycji dnia i rywalizacji z najlepszymi w Polsce bardzo zadowolony”.

Tuż za Marcinem Świercem na mecie zameldował się 20-latek z Bielska – Marcin Kubica (Inov8 Team), dla którego był to najdłuższy z dotychczasowych startów. I chociaż wielu uważa, że świetny wynik Marcina jest sensacją, to uważnych obserwatorów nie zaskakuje: ten biegacz jest w bardzo wysokiej formie od początku sezonu, w Ustrzykach zdobył już medal mistrzostw Polski, a na Chyżej Durbaszce w Szczawnicy poprawił dotychczasowy rekord trasy o… ponad 5 minut!. Niewiadomą było w zasadzie jedynie pytanie jak poradzi sobie na dystansie znacznie dłuższym niż dotychczasowe starty i w specyficznym tatrzańskim terenie. Biegowy egzamin dojrzałości zdał jednak celująco. „Od początku biegu czułem się świetnie, więc postanowiłem zaryzykować i włączyć się do walki o jak najwyższe miejsce” – wspomina.

 

Wśród kobiet walka o tytuł rozegrała się między Magdaleną Kozielską (Dynamit) a Martyną Kantor (Buff Team Poland). Od samego początku obie panie biegły równo, Kozielska czuła się lepiej na podbiegach, a Kantor nadrabiała na bardziej płaskich odcinkach. Choć dla Magdy Marduła jest biegiem idealnym a ona sama ma opinię specjalistki od tej trasy, to jej forma stała pod znakiem zapytania, gdyż dopiero wraca do startów po wrześniowym porodzie. Ostatecznie finiszowała na pierwszym miejscu (czas 3 godziny 1 minuta 19 sekund), jednak jej przewaga nad Martyną była minimalna i wyniosła 19 sekund. O tym jak szaleńczy był w ich wykonaniu ten bieg świadczy fakt, że trzecia Katarzyna Wilk zameldowała się na mecie 22 minuty później.

- Powiem szczerze, mam ogromną satysfakcję z tytułu mistrzowskiego, ale też duże braki w treningu ze względu na świeże macierzyństwo - komentuje swój start Magdalena Kozielska - Pierwszy trening wykonuję o 5 rano, kiedy mały Jędruś śpi . A kolejny dopiero o 21 kiedy dzidziuś zasypia . Resztę czasu poświęcam dla Jędrusia, bo nie chcę stracić tych najpiękniejszych chwil. Powrót do treningów i równoczesna nauka macierzyństwa jest ogromnym wyzwaniem - podsumowuje mistrzyni Polski. Biegaczka ma też ogromną nadzieję, że w przyszłości Bieg Marduły zostanie włączony do cyklu Pucharu Świata w skyrunningu. Podkreśla, że to trasa, która nie wybacza najmniejszych błędów i weryfikuje kto przykładał się do treningów, a kto nie.

Bieg Marduły ukończyło 308 zawodników i zawodniczek, ponad 30 musiało z różnych powodów zejść z trasy.

Start w różnych butach, walka do samej mety i inne smaki Zakopiańskiego Weekendu Biegowego   Najlepsza trójka Biegu Zamoyskiego: Piotr Biernawski, Dariusz Boroń i Dariusz Marek. Anna Karpiel-Semberecka

 

W niedzielny poranek rozegrano trzeci z biegów – im. hrabiego Zamoyskiego. Jego trasa biegła drogą nad Morskie Oko. I chociaż technicznie jest znacznie łatwiejsza niż trasy dwóch wcześniejszych biegów, to ciągle prowadzi pod górę. Meta jest zlokalizowana 430 m. wyżej niż start. Wśród mężczyzna triumfowali Darek Boroń (41: 09, 7; Asics Frontrunner Poland), Dariusz Marek (42: 06,7; Monk Sandals Team) oraz biegnący z kontuzją Piotr Biernawski (42:36,5; ATTIQ Team/Salming). W rywalizacji kobiet  bezkonkurencyjna po raz kolejny była Mirosława Witowska (47:44,6; Salco Garmin Team), a kolejne miejsca na podium zajęły Monika Kaper (48:40,5; AZS AWF Katowice) i Ewa Huryń (49:36,4; Run The Mountains), która przypieczętowała tym samym swoje zwycięstwo w Grand Prix Sokoła. Grand Prix wśród mężczyzn zdobył Miłosz Szcześniewski, który w Zamoyskim finiszował jako piąty.