Negatywna kampania przegrała wybory

Bartosz Bartczak

Antyklerykalizm w Polsce nie popłaca.

Negatywna kampania przegrała wybory

Dwa wydarzenia z kampanii. Jedno to antyklerykalne przemówienie Leszka Jażdżewskiego. Drugie to Marsz Równości w Gdańsku z 25 maja. W obu znalazły się akcenty obrażające katolików. Oba zostały skojarzone z kampanią Koalicji Europejskiej. Sama zaś koalicja odniosła w tych wyborach porażkę. Jeśli doda się do tego słaby wynik Wiosny, partii nie stroniącego do antyklerykalizmu Roberta Biedronia, to możemy dostrzec pewną prawidłowość. Kampania oparta, świadomie lub nie, na antyklerykalizmie, oznaczała porażkę.

Frekwencja w tegorocznych wyborach europejskich była wyjątkowo wysoka. Świadczy ona o dużej mobilizacji wyborców. Jeśli przy dużej mobilizacji przegrywają właśnie siły polityczne odwołujące się do antyklerykalizmu, to można sądzić, że wyborcy zmobilizowali się właśnie przeciwko nim. Koalicja Europejska i Wiosna zdobyły nie tylko mniej głosów, niż pokazywały sondaże, ale i dużo mniej głosów niż środowiska je tworzące zdobywały w poprzednich wyborach. Okazuje się, że antyklerykalizm jest nieakceptowaną postawą wśród większości wyborców.   

Ale negatywna kampania przegrała też w innym obszarze. Konfederacja na swój główny motyw kampanii wybrała sobie kwestię amerykańskiej ustawy 447, dotyczącej żydowskiego mienia po II wojnie światowej. W swojej kampanii przedstawicieli Konfederacji nierzadko sugerowali przeciwnikom politycznym stawianie interesów izraelskich ponad interesami polskimi. Przekroczeniem granicy było jednak zdarzenie w czasie debaty przedwyborczej, w którym kandydat Konfederacji założył politycznej oponentce jarmułkę na głowę. Być może właśnie ten incydent spowodował, że partia która w sondażach przekraczała próg wyborczy, ostatecznie nie zdobyła mandatów. Kampania negatywna i w tym obszarze odniosła porażkę.

Wbrew obiegowej opinii kampania negatywna jest mało opłacalna. W Polsce wygrywają zazwyczaj politycy z pozytywnym przekazem, jak Aleksander Kwaśniewski, Donald Tusk czy Andrzej Duda. Jeśli w kampanii działa jakaś krytyka, to jest to krytyka złego rozwiązywania problemów społecznych. Krytyka ważnych dla ludzi spraw, jak wiara i tradycja, jest w pewnym sensie wyborczym samobójstwem. Nawet Ruch Palikota nie był na początku tak antyklerykalny jak Wiosna, stawiając bardziej na postulaty legalizacji marihuany. Robert Biedroń i Grzegorz Schetyna, ale także Janusz Korwin-Mikke, mają więc nad czym zastanawiać się do jesieni.