Czytajcie Benedykta XVI

ks. Jerzy Szymik

|

GN 22/2019

Pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata.

Czytajcie Benedykta XVI

Przestępstwa te „przysłoniły blask Ewangelii takim mrokiem, jakiego nie znały nawet wieki prześladowań”. Ten cytat z listu Benedykta XVI do katolików w Irlandii znalazł się w słowie biskupów z minionej niedzieli.

Jaka jest przyczyna tego wszystkiego, strasznego? Zewsząd słyszymy, że klerykalizm, który polega na nadużywaniu władzy i zaufania oraz na budowaniu struktur, które prowadzą do hipokryzji i podwójnego życia. Dobrze, ale co jest przyczyną tej przyczyny, to znaczy co jest jeszcze głębiej, pod nadużyciem władzy i zaufania, pod zakłamaniem i erotomanią, pod aktami homoseksualnymi i pedofilią?

Nie milkną echa opublikowanego przez papieża seniora w kwietniu na łamach „Klerusblatt” „Listu o przyczynach kryzysu Kościoła”. Benedykt XVI kreśli w nim „szerszy kontekst społeczny kwestii, bez którego nie można zrozumieć problemu”. I na pierwszym miejscu wymienia „rewolucję 1968 roku” (czym wzbudza furię swoich przeciwników, kociokwik), czyli epokę gwałtownych przemian, kiedy to „dotychczasowe standardy normatywne dotyczące seksualności zawaliły się całkowicie i pojawiła się nowa normalność”, której na imię totalna seksualizacja społeczeństwa i życia Zachodu. I – jak wynika z tekstu – istotą grzechu Kościoła było to, że podniósł on swoje zapory i śluzy i pozwolił wlać się ściekowi świata do żywej ewangelicznej wody, która jest dla Kościoła naturalnym środowiskiem, a która płynie doń ze źródła – z Boga, z przebitego boku Chrystusa wraz z życiodajną krwią. Głębokie mutacje społeczne i potężna presja polityczno-medialna sprawiły, że Kościół uległ naciskowi kompulsywnego aggiornamento. I podniósł tamę. Tą drogą nieczystości wlewają się od wielu dekad w życie moralne, w teologię, w obyczaje i codzienność Kościoła. Przyczyną jest więc zniszczenie zapory – z naiwności, ze strachu, z zamętu, pod wpływem przemocy, z własnych grzechów. Zaś przyczyną przyczyn są choroby wiary.

Mówiąc „świat”, mam na myśli świat w znaczeniu Janowym i nie namawiam – ani nie czyni tego Benedykt XVI – do życia w stylu amiszów, nieprzyjmujących do wiadomości, że wiek XVIII już się skończył. Ściek płynie nie ze świata, który Bóg stworzył jako dobry, w którym żyjemy i który choć grzeszny, pozostaje ukierunkowany na Boga, po-Bożny. Mam na myśli ten wymiar świata (te „zwierzchności, władze, rządców świata ciemności, pierwiastki duchowe zła”, Ef 6,12), który jest przeciwny Bogu, bez-Bożny. Który „leży w mocy Złego” (1J 5,19).

Co jest symptomem, a co jest przyczyną? Stawka odpowiedzi, czyli trafnej diagnozy, jest najwyższa. Albo te potworne przestępstwa mają swe źródło w samej strukturze Kościoła (hierarchiczność, celibat itp.), i wtedy recepta polega na przyspieszaniu procesów modernizacyjnych Kościoła (bo nie nadąża on za współczesnością i trzeba wiarę unowocześnić tak, by sprzeczność pomiędzy zasadami moralnymi a wiodącymi siłami Zachodu nie była tak rażąca; kard. Mueller: „tym samym wiarę zamienia się w neomarksistowsko-­neoliberalną ideologię”) i na leczeniu go debatą, procedurą i reformą kurii. Albo te zbrodnie mają swoje źródło w uleganiu światu, i wtedy lek polega na powrocie do korzeni – do Chrystusa i Jego Ewangelii. Na wzmacnianiu wiary. Benedykt XVI: „jedynie wówczas, kiedy wiara nie określa już działań człowieka, takie przestępstwa są możliwe”.

Poddać Kościół pseudonaprawie, czyli zniszczeniu, czy prawdziwemu oczyszczeniu? Stapiamy się ze światem w jedną papkę czy zachowujemy moc niezwietrzałej soli i zaczynu? Jeszcze więcej aggiornamento czy godzimy się na ból/śmieszność znaku sprzeciwu? Płyniemy z prądem czy idziemy na krzyż?

W każdym razie, mówiąc świętym Janem, świat, o którym tu mowa, pełen fałszywych proroków i zwodzicieli, nienawidzący nie-swoich, ma swojego władcę, księcia – jak tłumaczyła Wulgata (princeps huius mundi – książę tego świata). Ale „nie ma on jednak nic swego we Mnie” – wyjaśnia Jezus uczniom podczas Ostatniej Wieczerzy. I chodzi o to, by nie mieli oni (świat i jego książę) także nic swego w nas (w Kościele). Jezus: „Miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”.

Godne najwyższej uwagi, dzisiaj: „Nie miłujcie świata ani tego, co jest na świecie. Jeśli kto miłuje świat, nie ma w nim miłości Ojca. Wszystko bowiem, co jest na świecie, a więc: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Świat zaś przemija, a z nim jego pożądliwość; kto zaś wypełnia wolę Bożą, ten trwa na wieki” (1J 2,15-17).

Piszę we wspomnienie Wspomożycielki Wiernych, która chroni Kościół od wieków. Wracam do eseju papieża seniora: „(...)ostatecznym powodem jest brak Boga. Moc zła wynika z naszej odmowy kochania Boga. Świat pozbawiony Boga może jedynie być światem pozbawionym znaczenia. Społeczeństwo bez Boga – społeczeństwo, które nie zna Go i traktuje Go jako nieistniejącego – jest społeczeństwem, które gubi swoją miarę. Nadrzędnym zadaniem, które musi być wynikiem moralnych wstrząsów naszych czasów, jest to, byśmy ponownie zaczęli żyć według Boga i ku Niemu”.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.