Polska pod ścianą

Jacek Dziedzina

Nie doceniamy siły kampanii, która ma zmusić Polskę do wypłaty „odszkodowań”. Uległa jej kiedyś nawet Szwajcaria, która… nie zabiegała o amerykańskie bazy.

Polska pod ścianą

Nie pojmiemy do końca sytuacji, w jakiej znalazła się Polska w związku z roszczeniami niektórych organizacji żydowskich, dopóki nie przyjrzymy się klimatowi, jaki panuje w tym temacie w zagranicznych mediach i wśród zachodnich elit politycznych.
Po pierwsze, polski punkt widzenia na ten spór jest tam nie tylko niezrozumiały, ale praktycznie nieistniejący. Zdecydowana większość opinii i analiz zupełnie nie bierze pod uwagę (albo nie rozumie kuriozum) tego, że żądania dotyczą również bezspadkowego mienia pożydowskiego, za które „odszkodowania” miałyby otrzymać organizacje żydowskie tylko ze względu na to, że majątek należał do Żydów.
Po drugie, nie ma znaczenia, że tak rozumianą (etniczną) podstawę do roszczeń odrzuciłby każdy uczciwy sąd na świecie. Nikt z wysuwających roszczenia na żadne procesy sądowe nie liczy. Bo są środki… skuteczniejsze i nieraz już sprawdzone. Wystarczy przypomnieć sobie, jakiej presji w latach 90. XX wieku poddana była Szwajcaria. W dużym skrócie: organizacje żydowskie wymusiły na bankach szwajcarskich – przy wyraźnym wsparciu administracji amerykańskiej – szczegółowy audyt wszystkich kont, które należały lub „mogły należeć” do osób narodowości żydowskiej przed wojną. Na tej podstawie ustalono kwotę, którą banki powinny wypłacić organizacjom żydowskim w USA. Banki uległy, gdy Amerykanie zagrozili blokadą depozytów i transakcji. Wszystkiemu towarzyszyła międzynarodowa kampania medialna przedstawiająca Szwajcarów jako współpracowników nazistów, co chyba brzmi dość znajomo. Jeśli więc neutralna i nie potrzebująca amerykańskiej obrony Szwajcaria musiała ulec tej niebywałej presji, to na jakiej pozycji znajduje się Polska, która całą swoją politykę obronną oparła na ścisłym sojuszu z USA?
Po trzecie, skoro o Ameryce mowa – polska strona powołuje się na umowę, jaką rząd PRL zawarł z rządem USA w 1960 roku i kwotę, jaką wypłacił właśnie na poczet potencjalnych odszkodowań dla obywateli amerykańskich żydowskiego pochodzenia. Jak do tego podchodzi Waszyngton? Wystarczy zajrzeć na oficjalną stronę internetową Ambasady USA w Warszawie, gdzie w zestawieniu informacji na temat „ustawy 447” czytamy m.in.: „Przeważająca większość roszczeń obywateli amerykańskich z okresu Holokaustu nie była objęta porozumieniem odszkodowawczym z 1960 roku”.
Wysoka jest cena, jaką Polska będzie zmuszona – wiele na to wskazuje – zapłacić za amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa. I nie chodzi tylko o pieniądze, ale przede wszystkim o honor. Filosemici, do których autor tego tekstu stara się zaliczać, nie mają najłatwiej w ostatnich miesiącach. Bo własne przekonania i podejmowaną często próbę rozumienia również żydowskiego punktu widzenia na wiele spraw muszą konfrontować co najmniej z brakiem wzajemności.