Śpiewam, bo lubię

GN 20/2019

publikacja 16.05.2019 00:00

O pięciu dekadach na scenie, wierności rockowi i braku ciśnienia opowiada Krzysztof Cugowski.

Śpiewam, bo lubię Henryk Przondziono /foto gość

Szymon Babuchowski: 50 lat na scenie – brzmi poważnie, monumentalnie wręcz. Patrzy Pan w przeszłość z poczuciem dumy czy może jest jeszcze w Panu niedosyt, chęć dopowiedzenia czegoś?

Krzysztof Cugowski: Prochu już na pewno nie wymyślę. Przez tych 50 lat wykonałem tyle różnych rzeczy, że wystarczyłoby tego na kilka osób. Ale póki jestem sprawny – przede wszystkim muzycznie – to cały czas coś robię. Teraz mam zupełnie inny zespół i jestem w innym miejscu. Oczywiście gramy także stare piosenki, ale trochę inaczej i to na pewno przydaje świeżości. Bo człowiek, który robi coś przez bardzo wiele lat, zaczyna wpadać w rutynę. Nawet w tak podeszłym wieku też czasem potrzeba diametralnej zmiany. Natomiast nie wiążę tego z nadziejami na jakikolwiek sukces, bo jest mi to niepotrzebne. Teraz śpiewam to, co lubię, i to ja o tym decyduję, a nie rynek czy nawet publiczność. Więc jeżeli ktoś chce przyjść na mój koncert, to z przykrością musi zaakceptować repertuar, który wybrałem. (śmiech) Ale myślę, że ludzie to rozumieją. Nie mam problemów z koncertami, gram dużo – w Polsce i za granicą.

Z tych pięciu dekad cztery przypadają na śpiewanie w Budce Suflera. Siłą rzeczy jest więc Pan z tym zespołem kojarzony. Chciałby się Pan teraz trochę od tego odkleić?

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.