Chodząca miłość

Maciej Kalbarczyk

|

GN 20/2019

publikacja 16.05.2019 00:00

Rzucił wszystko, żeby oddać życie osobom niepełnosprawnym umysłowo. W wieku 90 lat odszedł do domu Ojca Jean Vanier.

Dla członków założonych przez siebie wspólnot – L’Arche (Arki) oraz Wiary i Światła – Jean Vanier był największym autorytetem. Dla członków założonych przez siebie wspólnot – L’Arche (Arki) oraz Wiary i Światła – Jean Vanier był największym autorytetem.
HENRYK PRZONDZIONO /foto gość

W swoim ostatnim orędziu napisał: „Czuję głęboki pokój i zaufanie, nie wiem, jaka będzie moja przyszłość, ale Bóg jest dobry i cokolwiek się stanie, będzie dobre”. Chociaż od wielu lat formalnie nie był liderem utworzonych przez siebie wspólnot, nie rezygnował z wygłaszania konferencji i rekolekcji. Dla członków L’Arche (Arki) oraz Wiary i Światła pozostawał największym autorytetem. – Biło od niego niesamowite ciepło, był jak chodząca miłość. Powtarzał nam, że kochać kogoś to znaczy być z nim i pokazywać mu, że jest tej miłości godny – mówi GN Barbara Wójcik, dyrektor krajowy L’Arche w Polsce.

Głos powołania

Urodzony w 1928 r. Jean był synem Georges’a Vaniera, późniejszego gubernatora generalnego Kanady. Zanim jego ojciec jako pierwszy francuskojęzyczny obywatel państwa objął to stanowisko, brał udział w walkach na froncie zachodnim w I wojnie światowej. Trzynastoletni Jean także zapragnął zostać żołnierzem. Kiedy podzielił się z rodzicami pomysłem wstąpienia do Szkoły Marynarki Wojennej w Anglii, spotkał się ze sprzeciwem. Ojciec jednak szybko zmienił zdanie. – Powiedział mu krótko: „Ufam ci”. Te słowa niosły go przez całe życie, dawały mu oparcie i wiarę w siebie. Jean, opowiadając nam tę historię, tłumaczył, że człowiekowi trzeba dać wolność w decydowaniu o sobie, umożliwić pójście za głosem powołania – mówi B. Wójcik.

Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.