– Siedem lat byłem eremitą, który poszedł walczyć, wybierając samotność – mówi o. Bernard M. Alter OSB. Rok temu został wybrany na opata benedyktyńskiego opactwa Dormitio na Syjonie w Jerozolimie. – O co Ojciec walczył? – pytam. – Żeby Panu Bogu zrobić więcej miejsca w swoim życiu.
W zeszłym roku o. Bernard opuścił pustelnię i został opatem.
HENRYK PRZONDZIONO /foto gość
My mamy się umniejszać, żeby On wzrastał – wyjaśnia. – Ale często to jest długi proces duchowego dojrzewania. W pustelni św. Jana, niedaleko Ain Karem, prawie na Pustyni Judzkiej, mieszkał w małym domku na ośmiu metrach kwadratowych. Od 20 lutego zeszłego roku, po benedykcji opackiej, czyli specjalnym błogosławieństwie, kieruje wspólnotą przy bazylice Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny. – Spodziewałem się, że dłużej będę eremitą, ale mój pobyt w odosobnieniu został przerwany przez kapitułę generalną, kiedy współbracia wybrali mnie na opata – mówi.
Z bagażem
– W ramach charyzmatu benedyktyńskiego istnieje możliwość zamieszkania w samotni – opowiada o. Bernard. – Święty Benedykt sam często uciekał od świata w miejsca odosobnienia. Pisząc regułę, wyszczególnił kilka kategorii mnichów, a wśród nich eremitów. Na pustelnię zawsze powołuje Duch Święty. W Ewangelii, która mówi o wyjściu Pana Jezusa na pustynię, czytamy, że to Duch Święty poprowadził Go w miejsce osobne. Bo Bóg wybiera miejsca, które w oczach ludzi nie mają zbyt dużego znaczenia. Rezerwuje też dla siebie osobę, która przyjmie Go tam do swojego serca. Gdyby ktoś poszedł na pustynię, szukając wyłącznie ciszy, nie znajdzie jej tam, bo cisza rodzi się w duchu. A poza tym byłby to pewien egoizm. Do samotni zawsze idzie się z jakimś bagażem. Może nim być wspólnota, problemy tego świata, pokój. – Z czym tam Ojciec poszedł? – pytam. – Mój opat podpowiedział mi: „Zabierz ze sobą naszą wspólnotę”. I tak zrobiłem.
Dusza monastyczna
Dostępne jest 18% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.