I cyk, prosto w nos

Agata Puścikowska

|

GN 19/2019

Po czym poznać grupy polskich turystów bądź pielgrzymów? Coraz częściej po lekko bezmyślnym cykaniu fotek. Wszędzie. Bez opamiętania.

I cyk, prosto w nos

Pamiętają Państwo japońskich turystów jakieś 20 lat temu? To z nami teraz jest gorzej. Dużo gorzej.

Śmialiśmy się z nich. Oj, śmialiśmy. Jakieś dwadzieścia, trzydzieści lat temu, gdy u nas ze sprzętem nagrywającym krucho jeszcze było, oni mieli wypasione aparaty i kamery. I wszędzie, gdzie się pojawili, zamiast oglądać, kontemplować i podziwiać, filmowali, fotografowali, biegali z lekkim obłędem w oczach, by jak najwięcej… zdygitalizować. Bo przecież nie przeżyć, nie dotknąć, nie ogarnąć sercem i emocjami. No, to teraz zmiana. Japońscy turyści (tu można wstawić i inne nacje, nieco bardziej technologicznie zaawansowane od nas) raczej zrozumieli, że ważniejsze jest doświadczenie niż relacja. Ważniejsze odczucie i pamięć zmysłów niż pamięć w telefonie, komputerze. Gdy zwiedzają, zatrzymują się, doświadczają, łapią atmosferę. Za aparat łapią dużo, dużo rzadziej niż kiedyś. A my… zajęliśmy ich miejsce.

Po czym poznać grupy polskich turystów bądź pielgrzymów? Coraz częściej chyba po (lekko bezmyślnym) cykaniu fotek. Wszędzie. Bez opamiętania. Cyk, prosto w nos! Czy trzeba, czy nie trzeba. Czy wypada, czy nie wypada. Cyk, cyk, cyk. Telefon z pamięcią wszystko zniesie. Nie ma znaczenia, czy to góry, czy doliny, czy miejsce z zakazem fotografowania, czy kaplica z Najświętszym Sakramentem. Biegamy. Miotamy się. Aparat rzadziej, częściej telefon w łapie. I biegniemy dalej. Cykamy bez głębszej refleksji, z myślą światłą, że po pierwsze – trzeba to wszystko wrzucić na społecznościówki. A po drugie – kiedyś to się będzie oglądać i wspominać. I wtedy to dopiero będzie pamiątka. Otóż wcale nie będzie. Dlaczego?

Bo wspomina się przeżycia, doświadczenia, wzruszenia. Wspomina się ludzi, którzy odbijają się w naszych oczach. Pamiętamy głęboko i prawdziwie spotkania, rozmowy, widoki, które wyryły się w sercu, a nie na karcie z pamięcią. Karta z pamięcią to jedynie dodatek, dopełnienie tychże. Dodatek, który sam w sobie nie przenosi głębszych wartości, który można skasować. Cyk – i jest na kilka chwil. Pstryk – i nie ma.

Tylko doświadczenie, spojrzenie, dotyk, zachwycenie się ma sens. Głębszy sens. Co oczywiście nie oznacza, że nie warto robić zdjęć czy filmów. Warto i trzeba! Ale właśnie jako dopełnienie, nie czynność najważniejszą i jedyną. Tak, by po latach pamiętać zapach, fakturę, nastrój i atmosferę zapisaną w sercu, a dzięki zdjęciom przypomnieć sobie jedynie szczegóły. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.