Drogi siostry Walentyny

Agata Puścikowska

|

GN 18/2019

publikacja 02.05.2019 00:00

Skończyła sto lat. A jej życie to piękna opowieść o odwadze, harcie ducha i życzliwości wobec każdego człowieka.

Siostra Walentyna 20 kwietnia ukończyła sto lat. Siostra Walentyna 20 kwietnia ukończyła sto lat.
agata puścikowska /foto gość

Siostra Walentyna Obszyńska, zmartwychwstanka z Mocarzewa, 20 kwietnia skończyła sto lat. – Kiedyś, gdy byłam młoda, myślałam, że może dożyję… 75 lat. To najwyżej. Pan Bóg jednak ma swoje drogi i prowadzi nimi zaskakująco, bardzo zaskakująco, ale zawsze trafnie – uśmiecha się stulatka. Mimo wieku dziarska i sprawna. Czyta bez okularów, a w oczach ma ciepło i życzliwość. W sercu i pamięci – historię swojego długiego i pięknego życia.

Dom i wojna

– Dwie wojny przeżyłam, ale z wszystkiego wyszłam szczęśliwie. Kule leciały, pociski leciały, a mnie nie dosięgły. Bogu dziękować, dożyłam – uśmiecha się. – Bo za wszystko Bogu trzeba dziękować. I ci starsi, i młodzi.

Urodziła się, jako dziewiąte dziecko, niedaleko Gostynina. Rodzina wierząca, dbająca, kochająca. – Rodziców miałam wspaniałych, ani razu nie słyszałam, żeby się pokłócili. Wspólnie modliliśmy się, mama prowadziła Różaniec. Pamiętam, gdy odmawialiśmy tajemnice bolesne, ja płakałam... bo Jezus tak cierpiał. A mama przytulała i mówiła, że On cierpiał, żeby zmartwychwstać i nas zbawić. Teraz raduje się w niebie. Tamte modlitwy i czas, tamte rozważania to był początek mojego powołania… – opowiada s. Walentyna. – A u nas w domu było tak jak tutaj, w Mocarzewie. Tylko rzeczka płynęła, czysta woda i można się było kąpać – wspomina.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.