Dobrze o naszym kraju

Piotr Legutko

|

GN 17/2019

publikacja 25.04.2019 13:50

Pozytywny przekaz może być ciekawszy niż głupstwa, które wypełniają dziś przestrzeń medialną.

Jonasz Rewiński i Klaudia Czerwińska (poniżej) – gwiazdy anglojęzycznego kanału Telewizji Polskiej Poland In, który nadawany jest w internecie. Jonasz Rewiński i Klaudia Czerwińska (poniżej) – gwiazdy anglojęzycznego kanału Telewizji Polskiej Poland In, który nadawany jest w internecie.
ADRIAN MATUSIK /CONPASSIONE.PL

Amerykańska telewizja PBS pokazała film „Poland: The Royal Tour”. To część niecodziennej produkcji zrealizowanej przez Petera Greenberga. W każdym z odcinków przewodnikiem po danym kraju jest jego… premier. Jak z tej roli wywiązał się Mateusz Morawiecki, mogli zobaczyć nie tylko widzowie 354 stacji telewizyjnych (które tworzą sieć PBS). Specjalne pokazy odbyły się także w Los Angeles, Chicago i w Nowym Jorku. To element promocji naszego kraju, w którą zaangażowała się Polska Fundacja Narodowa.

Projekt rozwojowy

Ciekawą próbą przebicia się do światowej opinii publicznej z innym, normalnym przekazem o Polsce jest uruchomienie przez TVP anglojęzycznego portalu. Właśnie mija rok, odkąd ruszył serwis Poland In (polandin.com), adresowany do zagranicznych odbiorców. Portalem kieruje Robert Bogdański, były dziennikarz BBC i Reutersa, prezes Polskiej Agencji Prasowej (1997–2002). Teksty piszą tam cudzoziemcy mieszkający w Polsce, najczęściej tacy, którzy w nasz kraj się „wżenili”, oraz Polacy, którzy wiele lat spędzili za granicą i świetnie wyczuwają odmienność tamtejszej percepcji.

Dobrze o naszym kraju   Adrian Matusik /ConPassione.pl

Od 11 listopada projekt wzbogacił się o anglojęzyczny kanał Telewizji Polskiej, który nadawany jest w internecie. Materiały informacyjne uzupełnione zostały o starannie dobrane seriale i filmy z zasobów TVP. Pojawiają się też anglojęzyczne dokumenty, np. „Upside down” – o krzywdzących Polskę stereotypach dotyczących Holocaustu. Ale główną formą przekazu są tu krótkie, najwyżej minutowe materiały wideo zamieszczane na portalach społecznościowych. Mają one dwie zalety: po pierwsze, są oglądane na Twitterze i Facebooku, po drugie – niczym przynęta ściągają użytkowników na portal. To dziś najskuteczniejsza, jeśli nie jedyna droga, by zwrócić na siebie uwagę. Po kilku miesiącach od powstania Poland In ogląda miesięcznie kilkadziesiąt tysięcy odbiorców, a w mediach społecznościowych nawet 2,5 mln miesięcznie. Jak na tak ambitne przedsięwzięcie, stroniące od plotek i skandali, pozbawione praktycznie promocji – to dużo.

Poland In ma już także swoje gwiazdy. Klaudia Czerwińska i Jonasz Rewiński prezentują informacje, prowadzą wywiady, budują rozpoznawalność. Fakt, że nie jest to kanał telewizyjny, lecz internetowy, może być słabością, którą łatwo jednak przekuć w siłę. Internet jest przecież medium globalnym, a swoich odbiorców Poland In łowi głównie za granicą. Tacy internauci najczęściej tradycyjnej telewizji już nie oglądają. Chyba że w sieciowym streamie.

Wojna i pokój w cyberprzestrzeni

Jak mówić o Polsce obcokrajowcom? Jak przebić się przez czarny PR, który dominuje w głównych mediach, jak iść pod prąd, nie tracąc wiarygodności? Zdaniem Roberta Bogdańskiego narzekanie, jak bardzo nas nie lubią za granicą, nie ma sensu. Pomysł na Poland In to pozytywny przekaz i rzeczowa informacja o tym, co w naszym kraju ciekawe, co może zainteresować zachodniego czytelnika i widza.

A czy istnieje ryzyko popadania w propagandę, np. przy okazji informowania o Programie 500 Plus? – Nie ma powodu do wstydu, jeśli robi się taki program społeczny, który jednym ruchem wydobywa z obszaru biedy tysiące ludzi. Co więcej, właśnie taki news jest w socjalizującej Europie świetnie przyjmowany i doceniany. Z dystansem patrzono dotąd za granicą na nasze pomysły neoliberalne. Ten program akurat jest rozumiany doskonale – wyjaśnia redaktor naczelny.

Propaganda powszechnie kojarzona jest z intelektualną manipulacją i emocjonalną presją. Dokładnie według takiej recepty pracują media takie jak Russia Today. Podobieństwa do Poland In można dopatrzyć się tylko w tym, że są to kanały adresowane do widzów poza krajem nadawania. Poza tym różni je wszystko. RT jest symbolem wojny prowadzonej w cyberprzestrzeni. Poland In obrał strategię dokładnie odwrotną. – Staramy się unikać tekstów zaczepnych, polemicznych. Zamiast dementować, wolimy informować, choćby o Grupie Berneńskiej mającej niezwykłe zasługi w ratowaniu Żydów. Oczywiście czasami nie można milczeć. Na przykład gdy BBC robi reportaż z Hajnówki, przedstawiający Polskę według zasady pars pro toto, pokazujący lokalny incydent jako kolejny etap rozwoju rodzimego nacjonalizmu. Piotr Rybak i Jarosław Kaczyński ustawieni w jednym szeregu to z pewnością nie jest przekaz na temat dzisiejszej Polski, który można zostawić bez komentarza – wyjaśnia Robert Bogdański.

Kto komu podstawił nogę

Internet sprawia, że wcześniej czy później medialne kłamstwo zostanie skompromitowane. Na dłuższą metę manipulacja musi przegrać, a pozytywny przekaz ma sens, tylko jeśli jest prawdziwy. Szef portalu zapewnia, że reaktywność to tylko część jego misji. A co jest jej istotą? – Zaczynamy od zadania sobie pytania, czy to, co chcemy powiedzieć o Polsce, będzie dla zagranicznego odbiorcy zrozumiałe. Powinniśmy tłumaczyć rzeczy podstawowe. Nasze bohaterstwo w drugiej wojnie światowej czy udział w obaleniu komunizmu, nasz sukces gospodarczy – to główne narracje, za którymi chcemy iść, zamiast skupiać się na tym, kto komu dziś podstawił nogę.

Kierowanie się taką logiką wymusza inne podejście do tematów niż w mediach adresowanych „do wewnątrz”. Informowanie, że jakaś partia starła się z inną partią, bo ktoś komuś coś zarzucił, a to z kolei nie zgadza się z tym, co wcześniej ktoś inny powiedział… nie ma większego sensu. W Paryżu czy Londynie i tak nikt z tego nic nie zrozumie. A z takich właśnie newsów zbudowana jest dziś (niestety) większość naszych serwisów informacyjnych. – Dlatego koncentracja na pozytywnym przekazie wydaje się wyborem logicznym. Okazuje się, że jest on zwyczajnie ciekawszy niż głupstwa wypełniające dziś przestrzeń medialną. Lepiej pokazać współczesnemu obywatelowi Zachodu, jak konkretnie pomagamy Ukrainie i dlaczego budujemy szpitale w Syrii. Bo to są tematy uniwersalne – przekonuje Robert Bogdański.

Jazda obowiązkowa

Nie ma żadnej gwarancji, że takie projekty jak Poland In od razu zmienią wizerunek Polski w świecie. Jeszcze mniej należy się spodziewać po serialu PBS z premierem Morawieckim jako przewodnikiem po kraju (choć świetnie się w tej roli odnalazł). Ale bez takich inicjatyw będziemy bezbronni. To dziś w pewnym sensie „jazda obowiązkowa”. – Chcemy docierać z naszym przekazem do opiniotwórczych kręgów w głównych krajach Zachodu. Zależy nam, by być źródłem informacji dla asystentów posłów, deputowanych i kongresmenów. Dla publicystów piszących o Polsce – wylicza Robert Bogdański.

Ważną rolę dla tłumaczenia polskiej historii i tego, co obecnie dzieje się w naszym kraju, odgrywają zamieszczane na portalu rozmowy. Można tu znaleźć wywiady z Ireną Lasotą, Jadwigą Emilewicz, Piotrem Naimskim czy wicedyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego Pawłem Ukielskim. Przy okazji warto zaznaczyć, że chyba mocno przesadzona jest opinia, iż tylko generacja urodzona w wolnej Polsce swobodnie posługuje się angielskim. – Nie można skomplikowanych dylematów historycznych rozstrzygać w tekście, który ma tysiąc znaków, czy w minutowym newsie telewizyjnym. Nie można upraszczać, trzeba starać się dać odbiorcy kontekst, zwłaszcza w tak drażliwym temacie jak obecna dyskusja wokół oskarżeń o polski współudział w Holocauście – przekonuje Robert Bogdański.

Ta instrukcja pisania na trudne tematy pasuje nie tylko do anglojęzycznego portalu informacyjnego. Może także piszący po polsku publicyści powinni po przebudzeniu modlić się słowami św. Tomasza z Akwinu: „Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji”.•

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.