„Pan mój i Bóg mój!”J 20,28
Małgorzata Gajos /Foto Gość
Witali wskrzeszonego Łazarza, widzieli córkę Jaira, rozmawiali z młodzieńcem z Nain. Trzy lata drogi, nauki, cudów. Czy dla Jezusa było coś niemożliwego? A jednak uciekli spod krzyża, zamknęli się szczelnie, czuli się oszukani, opuszczeni, bezsilni. Czego nie rozumieli? Proroctw? Czy tego, że ich Mistrz jest ponad śmiercią?
Słyszą, a nie wierzą, objaśnia się im, a nie rozumieją. Dopiero spotkanie face to face wydobywa okrzyk: „Pan mój i Bóg mój!”. Nie wierzymy „na słowo”, bo to za trudne, zbyt ryzykowne, można wyjść na głupca. Błogosławieni ci, których przekonały otwarte rany i rozpostarte ramiona Zbawiciela. Może im łatwiej będzie uwierzyć w nielogiczną miłość i skandaliczne miłosierdzie Pana życia i śmierci. Co dnia doświadczamy cudów, „wskrzeszeń” i „objawień”. Trzeba tylko czasem wytężyć wzrok, żeby nie przegapić Jezusa, który wchodzi do wieczernika mojej codzienności.•
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.