Płytę przebił pąk kwiatu

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 16/2019

publikacja 18.04.2019 00:00

Ulicami Jerozolimy przepychał się jak płomień świecy przez ciemności i wiatr. W ciągu dwóch tysięcy lat nikomu nie udało się go zdmuchnąć. A nad pustym grobem Zbawiciela swoją pustkę każdy może wypełnić wiarą.

Pielgrzymi modlą się przy murach bazyliki Bożego Grobu. Pielgrzymi modlą się przy murach bazyliki Bożego Grobu.
HENRYK PRZONDZIONO /FOTO GOŚĆ

Dziś ostatnia droga Jezusa przebiega kilkanaście metrów poniżej miejsc, gdzie toczy się życie. Trzeba zejść schodami w mrok rozświetlany płomieniem – płonącym, odkąd oddał się w niewolę ludzkiego ciała. Tak jak apostołom otwierały oczy spotkania z Jezusem, tak pobyt w Jerozolimie otwiera drzwi do Ewangelii. Tu powinien odbyć swoją pierwszą podróż katolik, bo jak mówią, każdy z nas ma dwa najważniejsze miasta – miasto swojego urodzenia i Jerozolimę. Choć umarł w niej Jezus, to jednak właśnie ona mocno świadczy, że żył.

– Gdzie jest droga krzyżowa, którą szedł? – pytam ojca Bernarda M. Altera, opata zakonu benedyktynów, który wcześniej przez siedem lat mieszkał w pustelni św. Jana, a dziś przebywa w klasztorze na Starym Mieście przy bazylice Matki Bożej Syjonu. – Zagubiła się i nikt jej nie znajdzie – odpowiada. – Teraz chodzimy drogą uświęconą naszą wiarą i tradycją.

Piwnice

Dostępne jest 7% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.