Przyjdziesz do siebie

Franciszek Kucharczak

|

GN 16/2019

publikacja 18.04.2019 00:00

Człowiek to dusza i ciało. Pozostaje niepełny, gdy jest bezcielesny, i wtedy, gdy jest bezduszny.

Przyjdziesz do siebie canstockphoto

Scenka przy kościele na wiedeńskim Kahlenbergu. Ktoś z polskich pielgrzymów wskazuje sąsiadowi wychodzącego z kościoła wiekowego zakonnika. – To jest zmartwychwstaniec – mówi. Na to ten drugi: – Taaak? Myślałem, że ciało uwielbione będzie w nieco lepszym stanie.

Nie więzienie

Żart żartem, ale taka świadomość mimo wszystko jest rzadkością. Choć wierni Kościoła katolickiego co niedziela mówią: „wierzę w ciała zmartwychwstanie”, wielu traktuje to jak swoistą metaforę. – Naprawdę? – robią wielkie oczy, słysząc, że chodzi o realne ciało w znaczeniu jak najbardziej dosłownym. Są zaskoczeni na wieść, że „tam” powrócimy do cielesno-duchowej całości.

Pomimo wszelkich deklaracji o docenianiu ciała pokutuje w naszej mentalności grecki model nieśmiertelności, rozumiany jako pozbycie się ciała, które jest więzieniem duszy. Przekonał się o tym już święty Paweł, gdy na ateńskim Areopagu próbował głosić Grekom Ewangelię. Gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, wyśmiali go. – Posłuchamy cię innym razem – powiedzieli i poszli.

Taki sceptycyzm wobec doczesnej powłoki musiał być powszechny, bo, jak stwierdził święty Augustyn, „w żadnym punkcie wiara chrześcijańska nie spotyka więcej sprzeciwu niż w stosunku do zmartwychwstania ciała”.

Trzeba przyznać, że prawda ta jest dla umysłu trudna do przyjęcia. Jak to możliwe, żeby ciało, tak zawodne i w końcu brutalnie zniszczone przez śmierć, mogło powrócić do życia, i to w standardzie o wiele wyższym niż wcześniej?

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.